- Szedłem do pracy ulicą Roosevelta. W okolicach ulicy Towarowej w Piotrkowie Trybunalskim podbiegł do mnie jakiś mężczyzna w kominiarce i zaczął bić i kopać po całym ciele. Na szczęście na pomoc przybiegł mi pracownik złomu. Gdyby nie on, chyba bym tego napadu nie przeżył. To on mi powiedział, że sprawców było pięciu. Ja - ponieważ zasłoniłem rękami twarz - niewiele widziałem. Wszystko działo się tak szybko - relacjonuje przebieg zdarzenia pokrzywdzony. To jednak nie koniec koszmaru mężczyzny. - W szpitalu powiedziałem lekarzowi dyżurnemu, że jest mi niedobrze, że źle się czuję, na co pan doktor odparł: "trzeba więcej pić, wtedy się pan lepiej poczuje". Byłem oburzony całą sytuacją, dlatego postanowiłem powiadomić media i dyrekcję placówki - dodaje Marek S. Lekarz nie chciał komentować całej sprawy. Do zarzutów odniosła się natomiast Jolanta Wojtasik - zastępca dyrektora do spraw medycznych Szpitala Rejonowego w Piotrkowie. - Pytanie o stan trzeźwości pacjenta jest pytaniem rutynowym, gdyż 90 procent ofiar pobicia jest pod wpływem alkoholu. Początkowo pacjent nie chciał być badany przez tego lekarza, ostatecznie jednak się zgodził. Osoby, które towarzyszyły pokrzywdzonemu, też nie zachowały się w porządku. Dla mnie sprawą priorytetową było udzielenie pomocy pobitemu. Zachowanie lekarza, które oczywiście będzie przedmiotem dochodzenia (jeśli pacjent złoży skargę), w tym momencie było sprawą drugorzędną. W szpitalu zjawiła się także policja. - Policjanci wylegitymowali mężczyznę i sporządzili dokumentację z podjętej interwencji, która może okazać się pomocna przy ewentualnym postępowaniu. Mężczyzna odmówił wykonania jakichkolwiek czynności z jego udziałem i nie chciał składać zawiadomienia o jakimkolwiek przestępstwie. Mężczyzna został też pouczony, że w każdej chwili może takie zawiadomienie złożyć. Dalsze czynności w tej sprawie będą zależeć od wyników badań. W przypadku obrażeń skutkujących naruszeniem czynności narządów ciała poniżej siedmiu dni ściganie następuje z oskarżenia prywatnego. Jeśli natomiast obrażenia są na tyle poważne, że uszkodzenia czynności narządów ciała trwają powyżej tygodnia, wtedy takie przestępstwo ścigane jest z urzędu - mówi sierżant Małgorzata Para - rzecznik prasowy piotrkowskiej komendy. To już co najmniej drugie tak tajemnicze pobicie w Piotrkowie w ostatnim czasie. Do pierwszego, podczas którego sprawcy działali niemal identycznie jak w tym przypadku, doszło kilka tygodni temu. W obu przypadkach ofiary nie złożyły oficjalnych doniesień na policję. Katarzyna Babczyńska