Ale nieumyślnie, stąd łagodniejsza kara od tej żądanej przez prokuraturę, która wnioskowała o 11 lat pozbawienia wolności dla każdego z oskarżonych. W pożarze zginęły 3 osoby. Pozostałych 19 mieszkańców ogień pozbawił dachu nad głową, bo budynek nadaje się tylko do rozbiórki. Tragedia rozegrała się w nocy 23 grudnia ubiegłego roku. Jeszcze tego samego dnia zatrzymani zostali 20-letni Marcin A. i jego o dwa lata młodszy kolega Dawid P., którzy feralnego wieczoru urzędowali na klatce. Wypili kilka piw i palili papierosy. Prokuratura wniosła oskarżenie, bo uznała, że ogień powstał właśnie od niedopałków rzucanych na drewniane schody i znajdującą się pod nimi komórkę. Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Sieradzu. Sędzia Jacek Klęk w uzasadnieniu wyroku wskazał wczoraj, że istniał związek pomiędzy rzucanymi niedopałkami a pożarem. - Sąd ze zdziwieniem wysłuchał obrońców, mówiących, że oskarżeni zachowywali się w sposób typowy dla palaczy - relacjonował sędzia Klęk. I nie zgodził się z twierdzeniem, że każdy palacz, wypaliwszy papierosa, wyrzuca niedopałek gdziekolwiek. Z drugiej strony uznał, że oskarżeni nie-nieumyślnie wywołali pożar. Wyrok nie jest prawomocny. - Ważne, że oskarżeni zostali uznani za winnych. Zażądamy jednak uzasadnienia wyroku i wtedy podejmiemy decyzję, czy go zaskarżyć - zapowiada prokurator Tomasz Sukiennik. Jarosław Rojek, adwokat jednego z oskarżonych, również tego nie wyklucza. Choć przyznaje, że z wyroku, biorąc pod uwagę wygórowane żądania prokuratury, jest raczej zadowolony. - Wciąż uważam, że materiał dowodowy nie potwierdza jednoznacznie, że pożar był następstwem działania oskarżonych. Autor: Adam Włodarczyk