Pani poseł, od kilku kadencji zawsze była pani liderką listy piotrkowskiej do Sejmu, na którą mogą głosować również radomszczanie... - I jestem. I jest pani, ale w tym roku nie było to tak oczywiste. Pojawiały się informacje, że nie będzie miała pani tego pierwszego miejsca, że będzie pani kandydowała do Senatu... - Były też informacje, że mnie nie będzie w ogóle na liście... A jak jest naprawdę? Skąd te rozbieżności? - Doszło do sprzecznych opinii w ramach okręgu. Ustaliliśmy listę z zarządem regionu. Na tej liście byłam liderką. Później decyzję podejmował zarząd regionu i okazało się, że ich propozycja jest inna, że nie ma mnie na liście poselskiej. Ja ani nie chciałam startować do Senatu, ani nie otrzymałam takiej propozycji. Może za 20 lat pójdę do Senatu. Na razie bardzo dobrze pracuje mi się w Sejmie. Tam jest to polityczne życie. Zarząd regionu po kilku tygodniach zmienił zdanie i przywrócono mnie na pierwsze miejsce. Bardzo się z tego cieszę. A jak teraz wygląda pierwsza trójka listy piotrkowskiej? - Radziszewska, Zacharewicz, Rutkowska. Jak się pani podobają ostatnie transfery do Platformy Obywatelskiej? Chodzi szczególnie o dwie osoby: o Joannę Kluzik-Rostkowską i Bartosza Arłukowicza. - Rozmawiałam już i z panią Rostkowską, i z panem Arłukowiczem. Obydwoje zajmują się częścią społeczną życia politycznego. Z panem Arłukowiczem wiąże mnie też to, że podobnie jak ja jest lekarzem. Cieszę się, że jest pełnomocnik do przeciwdziałania wykluczeniom. Moja część działań polegająca na walce z dyskryminacją bardzo wiąże się ze środowiskiem wykluczonych. To są różne obszary, często jednak bardzo się ze sobą stykające. Wiadomo, że jest koniec kadencji i niezbyt wiele da się już zrobić. Mam jednak nadzieję, że uda się panu Arłukowiczowi stworzyć pewne podstawy działań. A Joanna Kluzik-Rostkowska? - Powiedziała, że przystępuje do klubu Platformy Obywatelskiej, chociaż krążą informacje, że nie wypisała się ze swojej partii PJN. Jak jest teraz, nie wiem, to są informacje sprzed dwóch tygodni. Pojawiają się informacje, że będzie kandydowała z listy PO gdzieś na Śląsku. Nie mam nic przeciwko temu. To ona musi się uporać z tym swoim problemem i opiniami, jakie krążą na temat jej decyzji. Najpierw wyszła z PiS-u, po tym kiedy była szefową kampanii pana Kaczyńskiego, później razem z kilkunastoma osobami stworzyła Polska Jest Najważniejsza, liderowała tej grupie, a teraz opuściła to grono i przeniosła się do Platformy. To jest jej sprawa i jej tłumaczenie się tym, którzy nie wierzą w jej wiarygodność. Platforma zawsze była formacją bardzo otwartą, szeroką. W PO jest miejsce nie tylko dla członków partii, ale też dla sympatyków, których mamy sporo. Jeżeli np. ktoś z Radomska chciałby do nas przyjść i dał wsparcie Platformie w Radomsku, to też bym się nie obraziła (śmiech). Tak jak pani powiedziała - to, co na pewno łączy panią z Bartoszem Arłukowiczem, to fakt, że oboje państwo jesteście lekarzami. Poza tym jednak ideowo jesteście od siebie bardzo daleko. To nie przeszkadza we współpracy? - Nie, dlatego że w sprawach związanych z etyką, moralnością, światopoglądem w Platformie Obywatelskiej bardzo się różnimy. Ja jestem, powiedzmy, z bardziej prawego środka, a pan Arłukowicz ze skrzydła dość skrajnie lewego. W Platformie znalazłoby się jednak parę osób o takich poglądach jak on. W tych sprawach w PO nigdy nie było dyscypliny, nikt nie przymuszał nas też do głosowania niezgodnego z własnym sumieniem. I tak pan Arłukowicz wypowiada swoje opinie, a Jarosław Gowin swoje. Mimo że Platforma jest ugrupowaniem chadeckim, stwarza przestrzeń dla ludzi wrażliwych społecznie bardziej lewicowo. Rozmawiała Jolanta Dąbrowska