Tragiczne w skutkach wydarzenie rozegrało się na początku grudnia ub. roku. Wówczas to pracownik Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego znalazł zwłoki starszej kobiety leżące w okolicy ogródków działkowych przy ul. Dąbrowskiego w Łodzi. Ustalono, że 64-letnia mieszkanka Łodzi została pobita, a lekarz sądowy stwierdził, że zmarła wskutek wychłodzenia organizmu i zadławienia się krwią. Kobieta padła ofiarą napadu rabunkowego. Przez ponad miesiąc policjanci rozpracowywali środowisko przestępcze i typowali osoby, które mogą mieć związek z tym przestępstwem. W ten sposób natrafili na dwóch braci w wieku 29 i 25 lat. Jak się okazało, młodszy z nich w czasie zbrodni był w więzieniu. W mieszkaniu 25-latka znaleziono jednak telefon ofiary. Mężczyzna twierdził, że nie wie, gdzie jest jego starszy brat, ale policjanci znaleźli 29-letniego Rafała M. ukrywającego się w kuchni za lodówką. 29-latek już na etapie śledztwa przyznał się do napaści na starszą kobietę, ale utrzymywał, że nie zamierzał kobiety zabić, tylko ją okraść. Jak twierdził, zadał jej kilka ciosów, a następnie obrabował z torby, w której były dokumenty i telefon komórkowy, który później dał bratu. Swoje zeznania podtrzymał w poniedziałek przed sądem. Rafał M. był już wcześniej dwukrotnie karany, m.in. za rozbój.