Rozpoczęte śledztwo wykaże, czy rzeczywiście w szpitalu psychiatrycznym molestowano ośmiolatka. Tam mu pomogą Psychiatra dziecięcy, która zajmowała się chłopcem w Piotrkowie, skierowała go do Szpitala Psychiatrycznego im. Babińskiego w Łodzi. - Powiedziała nam, że tam zostanie przebadany, że tam mu pomogą - mówi ojczym chłopca. - Patryk był nadpobudliwy, nie radził sobie w szkole. Do szpitala trafił 27 maja, ale nikt nam nie powiedział, jak długo dziecko tam będzie przebywało - dodaje pan Krzysztof. Miał tam otrzymać pomoc, a przeżył dramat. Patryk do domu przyjeżdżał na trzydniowe przepustki co tydzień, dwa tygodnie. Rodzicom nie wiedzie się najlepiej, więc nie mogli sobie pozwolić na częstsze wizyty u dziecka w szpitalu. - Oddaliśmy go pod opiekę specjalistów, nawet nie przypuszczaliśmy, że coś takiego może go tam spotkać - mówi zdenerwowana matka chłopca. - Jak przyjeżdżał na te przepustki to na początku był grzeczniejszy - opowiada ojczym chłopca. - Dostawał leki i to mu pomagało. Potem stał się znowu bardziej nieznośny, nie chciał nas słuchać. Nie wiedzieliśmy dlaczego. Teraz wszystko jest jasne. Molestowanie i gwałt w szpitalu? W połowie lipca mama Patryka odebrała telefon ze szpitala, w którym przebywał jej syn. - Proszę natychmiast przyjechać, musimy porozmawiać, ale to nie jest sprawa na telefon - usłyszała pani Sylwia. Następnego dnia z mężem zjawiła się w szpitalu. - Najpierw dowiedzieliśmy się, że Patryk ma lekkie upośledzenie, że powinien uczęszczać do szkoły specjalnej lub klasy integracyjnej - mówi mama chłopca. - Potem lekarka wyjaśniła, że jest jeszcze druga, gorsza sprawa. Stwierdziła, że doszło do gwałtu, że zrobił to 13-letni chłopak przebywając na tym oddziale. Gdy to usłyszeliśmy, nie wiedzieliśmy co powiedzieć. Gwałt w szpitalu? Nie docierało to do nas. Lepiej siedzieć cicho Lepiej, jak Państwo nie będą nagłaśniać tej sprawy. - To kolejne słowa, które usłyszeliśmy od lekarki - mówi mama Patryka. - Zapytała także czy będziemy sprawę zgłaszać na policję i że może lepiej byłoby gdyby nikt o tym nie wiedział, żeby Patryka nie wytykali później palcami. - Zaproponowano nam nawet, że będziemy mogli z Patrykiem na bezpłatne wizyty do prywatnego gabinetu psychiatrycznego przyjeżdżać - dodaje pan Krzysztof. - Wtedy byliśmy w szoku i nie wiedzieliśmy co robić i jak się zachować. Nic do nas nie docierało. Jedno było pewne, że nie możemy sprawy zatuszować. Zgłosiliśmy wszystko na policję. Dziecku zrobiono krzywdę, a my mieliśmy siedzieć cicho? - Dopiero teraz zaczynamy sobie uświadamiać, o co nas proszono - mówi pan Krzysztof. - W szpitalu nie dopilnowano Patryka. Zamiast pomocy, został skrzywdzony. Wszystko to działo się pod okiem lekarzy, pielęgniarek. Gdzie oni wtedy byli? Przecież w takiej placówce nadzór nad dziećmi powinien być szczególny. Wie Pani gdzie zawiozła dziecko? - Takie pytanie zadał mi jeden z psychiatrów, z którym miałam kontakt - mówi mama Patryka. - Tam przebywają dzieci nie tylko chore. Rodzice umieszczają tu również dzieci, które mają mieć sprawy sądowe, aby uniknąć kary. Zawsze wtedy można powiedzieć, że dziecko jest chore. Podejrzewam, że mój Patryk trafił właśnie na takiego zwyrodnialca. Przecież ten chłopiec jest niewiele starszy od Patryka, jak on mógł coś takiego zrobić - zastanawia się ze łzami w oczach pani Sylwia. 13-letni zwyrodnialec Patryk był zastraszany przez swoich oprawców, dlatego nic nie mówił mamie. - Dopiero po tym, dowiedzieliśmy się od lekarzy, jak wyglądała sytuacja. Zapytałam syna czy to prawda - wyjaśnia pani Sylwia. Bardzo płakał i opowiedział, jak go bito, zastraszano i wykorzystywano seksualnie. Chłopiec opowiada, że koledzy byli dla niego źli. Szczególnie Łukasz, który go bił i zmuszał do brania czegoś brzydkiego do buzi. Z relacji Patryka wynika, że jeden z chłopców stał "na czatach", a drugi w pokoju zmuszał go do robienia brzydkich rzeczy. Gdy chłopiec odmawiał, był bity. Lekarz wykonujący obdukcję stwierdził liczne siniaki na ciele chłopca, dziecko miało również wybity ząb i ślady w okolicy odbytu. Nerwowe oczekiwanie na wynik badania Dodatkowym powodem do zdenerwowania był dla matki fakt, że chłopca poddano badaniu mającym sprawdzić czy nie został on zarażony wirusem HIV. We wtorek pan Krzysztof pojechał do Łodzi odebrać wyniki badania. Wynik okazał się ujemny i rodzina odetchnęła z ulgą. - Na szczęście wszystko jest w porządku - mówi mama Patryka.