Właściciel przeniósł drużynę do Szczecina, a u nas pozostał po nim i jego niespełnionych zamierzeniach niesmak, by nie powiedzieć nieco dosadniej. Czas goi rany. Dziś Piotrcovia swoje mecze rozgrywa znacznie bliżej Piotrkowa - w Gutowie Małym. Czy jest szansa na powrót do rodzinnego miasta? Ptak odlatuje do Szczecina Trener Franciszek Smuda, byli reprezentanci Polski: Tomasz Łapiński i Sławomir Majak, grupa młodych zdolnych z Rafałem Grzelakiem na czele mieli zapewnić zespołowi Piotrcovii sponsorowanej przez znanego biznesmena Antoniego Ptaka awans do piłkarskiej ekstraklasy. To miał być początek. Potem miały przyjść kolejne sukcesy, a może nawet Liga Mistrzów? Wprawdzie oficjalnie żaden z przedstawicieli klubu głośno tego nie wypowiedział, ale? dlaczego nie? Poprzednia drużyna sponsora, ŁKS, zdobyła przecież mistrzostwo kraju i miała okazję zmierzyć się o wymarzoną LM z samym Manchesterem United. Niby dlaczego w Piotrkowie miałoby być inaczej? Zespół wzmocniono nie tylko sportowo, ale także politycznie. W skład specjalnej Rady Nadzorczej klubu weszli czołowi łódzcy politycy. I to zarówno ci z lewej, jak i ci z prawej strony. Prawdopodobnie dla równowagi. Nie pomogło. Piotrkowski Cosmos, bo tak niektórzy komentatorzy zaczęli nazywać Piotrcovię, zaczął od katastrofalnej porażki 0:4 z gdyńską Arką i? puściły nerwy właścicielowi. Podziękowano trenerowi, zrezygnowano z kilku gwiazd, a rozbity psychicznie zespół grał w kratkę. Na tyle źle, że zajął w rozgrywkach II ligi 10 miejsce. Na tyle dobrze, że był to najlepszy wynik w historii klubu. Ale coś pękło, coś się skończyło. Po zakończeniu sezonu 2002/03 Antoni Ptak postanawia przenieść drużynę do Szczecina, piotrkowscy kibice głośno protestują, organizując nawet symboliczny pogrzeb klubu, ale na niewiele się to zdaje. Piotrcovii w Piotrkowie już nie ma. Później okaże się, że stadionu XXXV-lecia, na którym rozgrywała mecze, też nie. Biznesmen sprzedaje teren, który wcześniej od miasta wykupił. Po Piotrcovii zostaje tylko wspomnienie. Odżywają wspomnienia Dzisiaj to wspomnienie odżywa. Co prawda Piotrcovia wciąż nie gra w Piotrkowie (bo niby na którym stadionie/obiekcie miałaby grać?), ale ważne, że w ogóle gra. I to gra coraz lepiej. W poprzednim sezonie wywalczyła awans do klasy okręgowej, w tym mierzy w kolejny. Swoje mecze rozgrywa w oddalonym od Piotrkowa o 20 km Gutowie Małym. To tam Antoni Ptak (wciąż właściciel klubu) stworzył centrum piłkarskie z kilkoma boiskami, bazą treningową i hotelem. W Gutowie trenuje zresztą nie tylko Piotrcovia. Na zgrupowania i mecze przyjeżdżają najlepsze drużyny z całej Polski. Warunki do trenowania są znakomite, to jeden z najlepszych ośrodków piłkarskich w kraju, o ile nie najlepszy - przekonuje trener piotrkowskich piłkarzy Wojciech Robaszek. - Trenujemy tutaj pięć razy w tygodniu. Właściciel stworzył naprawdę idealne warunki i myślę, że w tej kwestii nic się nie zmieni. Zresztą organizacja klubu jest na bardzo wysokim poziomie, nam pozostaje tylko trenować i wygrywać. O nic innego nie musimy się martwić, co daje mi, jako trenerowi, duży komfort pracy. Mamy zapewnioną wspaniałą bazę, co jest zasługą pana Antoniego Ptaka. To dzięki niemu klub w ogóle istnieje i to dzięki niemu piotrkowska młodzież może uprawiać ten sport. I uprawia. W Piotrcovii trenuje ponad 80 zawodników, z czego 20 to kadra drużyny seniorów. Wśród nich przeważają młodzi zawodnicy - wszyscy są piotrkowianami. No, prawie wszyscy - pomocnik Jefferson Da Silva jest Brazylijczykiem. Zdaniem trenera, co najmniej trzech jego podopiecznych ma szansę na grę w ekstraklasie. - Nie chcę jednak operować nazwiskami - mówi W. Robaszek - bo to młodzi ludzie i byłoby to po prostu niekorzystne dla dalszego rozwoju ich karier. Mogę tylko powiedzieć, że dwoma interesują się, i to bardzo poważnie, kluby z najwyższej krajowej półki. Na razie jednak gra w ekstraklasie to dla nich za wysokie progi. Muszą dojrzeć: i piłkarsko, i życiowo.