Chodzi o to, żeby choć na chwilę zapomnieć o cierpieniu i wywołać uśmiech na twarzy. Jednym z chorych dzieci, którym udało się spełnić marzenie jest 12-letnia łodzianka Justynka Pawlak. U Justynki zdiagnozowano germinalnego guza jajnika. Dziewczynka zmagała się też z białaczką. 16 lipca 2008 roku wolontariusze z fundacji "Mam marzenie" po raz pierwszy odwiedzili jej dom. - Kiedy przedarliśmy się przez płot obrośnięty roślinami, zobaczyliśmy naszą marzycielkę z mamą i bratem. Już po chwili rozmawialiśmy jak starzy znajomi. Po namyśle Justynka podała nam swoje marzenie - zobaczyć Rzym i jego zabytki, spotkać się z papieżem i odwiedzić grób Jana Pawła II. Pozostała tylko kwestia ustalenia, z kim dziewczynka chciałaby odkrywać zakamarki Wiecznego Miasta. Po wyborze szczęśliwców zabraliśmy się do pracy - mówi Magda Barańska, wolontariuszka łódzkiego oddziału Fundacji "Mam marzenie". Ten niezwykły dzień Kiedy wszyscy jeszcze smacznie spali marzycielka z rodzicami i wolontariuszką wyruszyła w drogę na przygodę życia. Po dwóch godzinach lotu znaleźli się w Rzymie. Przyszedł czas na zwiedzanie, śniadanie z Włochem i spacer uliczkami Rzymu. Pizza del Popolo, dawne miejsce egzekucji, zielony park Villa Borghese i przechadzka aleją Mickiewicza. Potem czas na włoskie smakołyki i podziwianie jednego z ważniejszych rzymskich placów -- Pizza di Spagna. - Było co oglądać. Hiszpańskie schody, najpiękniejsze w mieście i fontanna w kształcie tonącego okrętu. Mama Justynki zrobiła mnóstwo zdjęć - wspomina Magda. Marzycielka miała nienaganną kondycję i aż rwała się do zwiedzania. Z nadzieją w oczach wrzuciła przez ramię monetę do Fontanny di Trevi, bo według tradycji zapewnia ona powrót do Rzymu i spełnienie marzeń. Atrakcji nie było końca. Włoski obiad, Koloseum, Plac Wenecki, Panteon. Na Justynie niesamowite wrażenie zrobiła kopuła symbolizująca niebo i niezasłonięty niczym otwór, który udaje słońce w świątyni. Trzeciego dnia dziewczynka pojechała na audiencję generalną do najmniejszego państwa świata - Watykanu. To był dla niej najbardziej wzruszający dzień, ponieważ spełniło się jej marzenie. Obecność na Placu św. Piotra, blisko papieża i możliwość modlitwy przy grobie Jana Pawła II wyzwoliła w niej wielkie emocje. Tego najbardziej pragnęła. Chciałbym... Właśnie takie chwile są celem Fundacji "Mam marzenie". - Po to pracujemy i staramy się. Każde spełnione marzenie to duża satysfakcja - mówi Dorota Balcerak, koordynator łódzkiego oddziału. Justynka jest jedną z 55 osób, którym udało się spełnić marzenie w łódzkim oddziale. Viola dostała laptopa, Daria pianino elektryczne, Patryk złote rybki i żółwia lądowego, Kamil wyjechał na plan zdjęciowy "W-11", Marta w góry, Karol mógł pływać z delfinami, Julia spotkała się z czarodziejem, a Rafał z Marylą Rodowicz. Każde dziecko pragnie być zdrowym, to jednak nie zawsze jest możliwe. Dlatego wolontariusze dwoją się i troją by choć trochę umilić życie swoim podopiecznym. W łódzkim oddziale Fundacji na spełnienie marzeń czeka kolejna czwórka dzieci. Ola chciałaby dostać konia, Grześ laptopa, Monika marzy o wycieczce do Rzymu, a Staś do Legolandu. Fundacja "Mam marzenie" działa od 2003 roku. Powstała aby spełniać marzenia chorych dzieci, których życie jest zagrożone. -- Nasza działalność ma pomóc dzieciom zapomnieć o trudach walki z chorobą i dodać sił w dalszym leczeniu. Cała machina istnieje dzięki wolontariuszom o dobrym sercu. W spełnienie marzenia często włączamy również rodziców, lekarzy, a także najbliższe otoczenie dziecka. I staramy się je zrealizować - tłumaczy Dorota Balcerak.