- Był to taki czas i trzeba było się dostosować. Nikt z zawodników nie przeciwstawił się temu. Byliśmy pionkami w tej "grze". Ja nikomu nic nigdy nie wręczałem, nie załatwiałem. To wszystko odbywało się poza mną. Nie chce się wypowiadać, jaka jest waga czynu, o jaki jest oskarżony, uznając, że to rola prokuratury. W tej całej sprawie czuje się bardziej ofiarą niż osobą winną. On sam też bardzo by chciał, aby polska piłka była czysta. - Nie byłem zatrzymany, nie wpłacałem poręczenia majątkowego, ani nie dostałem dozoru policyjnego - wymienia piłkarz środki zapobiegawcze stosowane przez prokuraturę, których wobec niego nie zastosowano. Zwraca też uwagę, że ani on, ani żaden inny piłkarz nie dostał zakazu grania w piłkę nożną. Zakaz sędziowania otrzymali za to sędziowie uwikłani w aferę korupcyjną. - Uważam, że mój udział w tej sprawie był marginalny. Chcąc nie chcąc brałem w tym udział, ale jako zawodnik nie miałem nic do powiedzenia. Przemysław C. przyznaje się do winy, chce dobrowolnie poddać się karze. Chciałby to mieć jak najszybciej za sobą. - Chcę dalej grać w piłkę, bo to jest coś, co kocham i nie wyobrażam sobie życia bez tego. mwk