Jego historia zaintrygowała łowiczankę Wiesławę Rejment - Zajączkowską, która 2 lata temu pisała pracę magisterską na Akademii Rolniczej w Krakowie. Kończyła tam Wydział Ogrodniczy, kierunek: rośliny ozdobne i tereny zieleni. Gdy inni studiujący na tym kierunku pisali prace np. na temat roli wody lub kamieni we współczesnym ogrodzie, ona wybrała temat tak obszerny i przyznajmy - trudny. Praca nosi tytuł: "Projekt restytucji ogrodu renesansowego przy zamku w Łowiczu". Obroniona została na ocenę bardzo dobrą. Wiesława Rejment - Zajączkowska marzy, aby kiedyś ogród został odtworzony. Realizacja tego przedsięwzięcia na razie wydaje się jednak mało realna. Dlaczego łowiczanka wybrała taki temat? Stało się to za sprawą książki "Polskie ogrody ozdobne" autorstwa nieżyjącego już prof. Janusza Bogdanowskiego z Krakowa. Autor jest dla niej wielkim autorytetem w tej dziedzinie, ale kupienie książek jego autorstwa to wyjątkowe szczęście, bo mają małe nakłady i rzadko są wznawiane. Wiesława Zajączkowska na publikację trafiła całkiem przypadkiem, w sklepie w Łomży. W książce tej przeczytała zdanie, które ją zdziwiło, bo zachęcało do wykonywania projektów nie tylko tych ogrodów historycznych, z których coś się zachowało, ale też tych zupełnie zapomnianych. I tu podany był przykład możliwości restytucji ogrodu w Łowiczu. Nasza rozmówczyni poczuła, jakby krakowski profesor wyznaczył jej to zadanie. - To mnie zaskoczyło, wciągnęło i bardzo zainteresowało. Początkowo niewiele o tym ogrodzie widziałam. Na pewno był piękny Historycznych przesłanek świadczących o tym, jak ogród wyglądał, jest niewiele. Poza XVII-wiecznym miedziorytem, kilkoma rycinami, na których jak wiadomo nie brakuje błędów, innych dokumentów na temat ogrodu nie ma. Nie ma więc możliwości wiernego odtworzenia ogrodu, ale biorąc pod uwagę jego funkcję, rangę miejsca i epokę, można było wykonać projekt oparty na analogiach i prawdopodobieństwie. Autorka pracy posłużyła się więc przykładami innych ogrodów europejskich, które zakładane były w tym samym czasie. Wiadomo jej z różnych opracowań, że swoją świetność ogród zawdzięczał abp. Maciejowi Łubieńskiemu (1572-1652) - z inicjatywy którego był rozbudowany, prymasowi Janowi Wężkowi (1575-1638) - za czasów którego powstał letni dom i sprowadzano z różnych krajów oryginalne gatunki drzew i kwiatów, abp. Janowi Lipskiemu (1589-1641), który przyczynił się do budowy altany i zegara słonecznego. Nowe gatunki roślin sprowadzał też abp. Henryk Firlej (1574-1626). Wszystko wskazuje na to, że prymasowski ogród podzielony był na dwie nierówne części, między którymi poprowadzona była aleja drzew. Jedna z nich miała charakter ozdobny, druga użytkowy, ale każda podzielona była na pola podobne do pół szachownicy. Do ogrodu prowadził dom z bramą. W części ozdobnej była też altana, zegar słoneczny, w użytkowej - figarnia, na murze w obu częściach postumenty, a na nich wazony z kwiatami. Dla ewentualnego odtworzenia ogrodu Wiesława Zajączkowska zaprojektowała układ ścieżek i gatunki roślin zgodnie z dostępną wiedzą na temat roślin, jakie w XVI-wiecznej Polsce były dostępne. Główną aleję mogły tworzyć lipy drobnolistne, oprócz nich mogły tam rosnąć wierzby płaczące, brzoskwinie pospolite, grusze uprawne, wiśnie pospolite, jabłonie domowe, morele syberyjskie, orzechy włoskie. Na filarach altany mógł rosnąć milin amerykański, przy murze winorośl. Niskie żywopłoty tworzące różne wzory były prawdopodobnie zrobione z bukszpanu. Z tego samego gatunku popularne były już wtedy rzeźby zwane topiarami. Projektantka wymienia też inne rośliny, który były mniej widoczne, jak np: poziomki, słonecznik, róża, tulipan, hiacynt, irys, fiołek, lilia, mięta czy nagietek. Poza tym zioła (np. bazylię, kminek, koper włoski, majeranek, lawendę) oraz owoce i warzywa (dynia, kapusta, ogórek, soczewica, szparagi, ziemniaki, żurawina, maliny, truskawki, poziomki). Ogród prymasów został całkowicie zrównany z ziemią przez Szwedów w następstwie ich najazdu w roku 1655. W swej pracy projektantka zaproponowała przesunięcie ogrodu w lewo w stosunku do jego pierwotnej lokalizacji - czyli usytuowanie go po tej samej stronie obecnej trasy do Łodzi, co ruiny zamku. Teraz jednak uważa, że gdyby kiedyś ogród powstał, lepiej byłoby przesunąć go jednak w prawo, bliżej parku Błonie. - Gdyby powstał ogród, wraz z parkiem tworzyłby cały kompleks, w którym można byłoby spędzić nawet cały dzień. Praca Wiesławy Rejment - Zajączkowskiej została przedstawiona burmistrzowi Krzysztofowi Kalińskiemu. Pytany o możliwość odtworzenia ogrodu burmistrz mówi, że na dzień dzisiejszy nie widzi takiej możliwości ze względów finansowych. Ale może w przyszłości pomysł doczeka się realizacji. (mwk)