Teraz najważniejszym wątkiem śledztwa jest stan techniczny busa. Biegły z zakresu ruchu drogowego ustala, czy samochód był sprawny i przede wszystkim czy nie zawiodły hamulce. Śledczy zajmują się również wątkiem wskazującym na to, że ford transit, który wjechał pod pociąg, mógł przewozić 6 osób, a jechało nim 10. - Nie wiemy jeszcze, czy właściciel samochodu dokonał tam przeróbek, które umożliwiały przewóz 10 osób. To wszystko będziemy sprawdzać. Oczywiście musimy się również pochylić nad kwestią przeglądów technicznych, które samochód przechodził - powiedział prokurator Krzysztof Kopania. Prokuratorom dotąd nie udało się przesłuchać ocalałej z katastrofy 21-letniej Ukrainki. Nie zgodzili się na to, ze względu na stan zdrowia kobiety, lekarze. Ranna przeszła we wtorek kolejną operację. Tragedia na przejeździe W poniedziałek rano na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Bratoszewicach bus wjechał pod nadjeżdżający pociąg relacji Łowicz Główny - Łódź Kaliska. Na miejscu zginęło osiem osób - pięć kobiet i trzech mężczyzn. Dwie pasażerki przeżyły wypadek, ale jedna z nich zmarła kilka godzin później w szpitalu. Zawinił najprawdopodobniej kierowca busa. Wstępne ustalenia wskazują na to, że nie zachował ostrożności i nie zatrzymał się przed przejazdem kolejowym, mimo znajdującego się tam znaku "stop". Prawdopodobnie sposób oznakowania przejazdu był prawidłowy i zachowane zostały na nim warunki bezpieczeństwa. - Wiemy, że pociąg był sprawny i poruszał się z prędkością ok. 79 km/h; dozwolona prędkość na tym odcinku to 90 km/h. Oznakowanie przejazdu będzie jednak jeszcze szczegółowo sprawdzane - wyjaśnił Kopania. O winie kierowcy mają świadczyć m.in. bardzo krótkie ślady hamowania, już za znakiem oraz relacja świadka.