W czasie upałów owoce szybko dojrzewają. - Przebieg pogody i bardzo szybkie kwitnienie spowodowały, że owoców jest bardzo dużo, wymagają szybkiego rwania. Brak opadów powoduje, że w południe krzaki więdną - wyjaśnia Ireneusz Znyk prezes zrzeszenia plantatorów. Zdaniem plantatorów przy obecnej pogodzie sezon może się bardzo szybko skończyć. - Jest ciepło i w ciągu dwóch tygodni truskawka się skończy, zarówno gruntowa jak i spod folii - mówi Adam Kamiński z gminy Słubie, od lat handlujący na targowicy w Sannikach. Plantatorzy cieszą się ze słońca, ale narzekają na suszę. Przy takiej pogodzie truskawki po prostu uschną. - Ludzie, którzy mają deszczownie, systemy kropelkowe nawadniania poradzą sobie z tym problemem suszy a jeśli nie mają to niestety te plantacje będą upadały - dodaje Jacek Banasiewicz z Janówka w gminie Pacyna. Problem w tym, że nawodnienie jest drogie a ceny truskawek zdaniem producentów za niskie. Piotr Cichosz, z Sannik twierdzi, że jest dużo towaru na krzakach. Truskawki dojrzewają na bieżąco. Obecnie jest wysyp truskawek, stąd spadek cenowy. Już od niedzieli 1 czerwca cena pierwszych truskawek polnych w skupie przemysłowym sięgnęła 3 zł za łubiankę. Następnie spadła, aby w sobotę 7 czerwca osiągnąć 2,50 zł za łubiankę. Spada też jakość truskawek. Dlatego rolnicy z coraz większą niecierpliwością czekają na rozpoczęcie skupu do przetwórstwa. Na razie truskawki skupują tylko właściciele niewielkich chłodni. Niektóre przetwórnie ruszyły przed weekendem, inne zaczęły w tym tygodniu. Plantatorzy w większości zrywają truskawki sami. Pomagają im starsze i młodsze dzieci oraz dziadkowie. Właściciele mniejszych upraw niż 60 arów zawsze zrywali owoce sami. W tym roku sami truskawki zbierają także duzi plantatorzy, których uprawy zajmują ponad 1 ha. Średnio dziennie przywożą na targowisko lub do skupu po 100 - 150 łubianek. Małżeństwo Banasiewiczów z Janówka z 1,20 ha plantacji dziennie dowozi na skup 400 - 500 kg. Zaczynają zrywać już o 5.00 rano a kończą o północy. Do Sannik robią 2 kursy dziennie. - Żeby nam się opłacało prowadzić plantację truskawek, owoce powinny być skupowane dla przemysłu po 5 zł. W tych warunkach lepiej nie zebrać wszystkiego niż zatrudniać pracowników sezonowych - mówi Banasiewicz. Wątpliwości natomiast ma inny plantator. - Szkoda zostawić truskawki na polu, żeby zgniły a znów nic nie zarobić? - to jest cały problem - dodaje Kazimierz Pawlicki z gminy Kiernozia. Jadwiga Papuga ze Strugienic od 7 lat prowadzi plantację truskawek na 80 arach. Co roku w sezonie przyjmowała 3 - 5 pracowników. W tym roku nie ma chętnych do pracy. Zdarza się, że na dzień lub dwa przyjdzie ktoś do pracy z sąsiedztwa, ale nie są to stali pracownicy. - Od wczoraj pracuje u nas jedna pani z Łodzi - mówi pani Jadwiga. W pole wychodzą codziennie gospodarze. Wszyscy pracują od 6.00 do 16.00. W samo południe uciekają przed słońcem na obiad. Na szczęście praca wre i nigdy jeszcze owoce nie zostały na polu. Papugowie na początku zawozili truskawki na halę w Broniszach, obecnie owoce skupuje od nich łowicki zakład Agros Nova. Cena szypułkowanej truskawki wynosi 4,70 zł za łubiankę. Pracownicy zarabiają natomiast 5 zł za godzinę wraz z wyżywieniem. Czy w tym roku koszty zbioru przewyższą zyski? Plantatorzy truskawek przyznają, że pracownicy sezonowi są teraz na wagę złota. Rąk do pracy brakuje dlatego stawki rosną. Na plantacjach truskawek ruch ogromny. Z powodu upałów owoce bardzo szybko dojrzewają. Rolnicy nie nadążają ze zbiorem. - Na dzień dzisiejszy mój areał uprawy truskawek jest około 7,5 hektara. Aby cały plon zebrać potrzeba mi na dzień dzisiejszy 20 osób - mówi Jacek Grzywacz. A chętnych do pracy nie ma. - Dawałam ogłoszenia w prasie, że poszukujemy osób do zbioru truskawek, ale nikt się nie zgłosił. Piękny upał zapraszamy na wczasy w truskawki zamiast pod gruszę, można zyskać piękną opaleniznę - żartobliwie zachęca Jadwiga Papuga ze Strugienic. Co roku plantatorzy zatrudniali pracowników z Ukrainy. Teraz jest dużo gorzej, bo kilkakrotnie wzrosły ich koszty przyjazdu do Polski. Pośredniczący w przywożeniu pracowników zza wschodniej granicy za dostarczenie do gospodarstwa jednej osoby oczekują zapłaty 200 - 300 zł. Niełatwo jest też załatwić wizy. Dlatego niektórzy rolnicy sami musieli jechać na Ukrainę w poszukiwaniu pracowników. Wymaga to tyle biurokracji, że niektórzy spędzili tam nawet kilka tygodni. - Już na początku roku zatroszczyłam się o pracowników na sezon truskawkowy. Podejrzewałam problemy z wizami. W polskim konsulacie we Lwowie kolejka na zapisy sięgnęła już 40 tys. osób, co daje szanse na otrzymanie wizy dopiero w połowie sierpnia - mówi Anna Kiełbasa, potentatka z Czyżewa w gminie Sanniki. Z powodu braku pracowników wzrosły koszty zbiorów. W ubiegłym roku rolnicy mogli bez problemu płacić ponad złotówkę za zerwanie łubianki truskawek bo owoce były drogie. W tym roku jest już problem. Polacy nie chcą rwać truskawek, bo to ciężka praca i wymaga kilkunastu godzin w upalnym słońcu. Pracownicy biorą 1,50 zł za łubiankę lub 8 zł za godzinę i to najczęściej z wyżywieniem. To tylko koszty urwania, a gdzie koszty produkcji i transportu? Wyprodukowanie łubianki truskawki to według wyliczeń plantatorów 3,50 zł, a cena skupu przemysłowych owoców wynosi obecnie około 2,50 zł. - Gdybyśmy sprzedali wszystkie truskawki na skup, to nie zostałoby nic, jeszcze musielibyśmy dołożyć. Truskawek jest w tym roku dużo, ale koszty produkcji wzrosły. Jeżeli chodzi o cenę przemysłową to jest to upokarzające, bo przy produkcji dzisiejszej, jak środki ochrony poszły tyle w górę, uważam że cena powinna być dwa razy wyższa - wylicza Monika Krystecka z Budy w gminie Słubice. Podobny problem z brakiem rąk do pracy za kilka tygodni mogą mieć sadownicy. Eliza Błaszczyk