Kilkanaście minut przed godziną 21.00 w niedzielę 14 sierpnia dyżurny radomszczańskiej Komendy Powiatowej Policji odbiera telefon. Dzwoniący na policję mężczyzna informuje policjanta, że w bloku przy ulicy Piastowskiej 2 podłożone są 2 bomby, które wybuchną za 40 minut. Natychmiast na miejsce udaje się radiowóz i wóz bojowy straży pożarnej. Teren wokół bloku zostaje zabezpieczony, a 80 osób, mieszkańców bloku, musi opuścić swoje mieszkania. Do ewakuacji muszą się przygotować także mieszkańcy sąsiedniego bloku. W ciągu kilku minut ten odcinek ulicy Piastowskiej zostaje wyłączony z ruchu. Na miejscu jest już kilka radiowozów policyjnych, przyjeżdżają dwie karetki pogotowia. Kolejne auta to pogotowie gazowe i energetyczne, trzeba odciąć gaz i prąd. Tłum gapiów rośnie, a służby ratunkowe robią to, co do nich należy. Trzeba przeszukać cały budynek i teren wokół niego. W pewnym momencie okazuje się, że w jednym z mieszkań jest kobieta, która ma trudności z poruszaniem się. Strażacy wyważają drzwi. W sumie dwie starsze osoby zostają odwiezione do szpitala. Po ponad godzinie wszystko jest jasne - nie ma żadnych ładunków, telefon na policję to głupi żart. Około 23.00 ludzie mogą wrócić do swoich mieszkań. - Z powodu zupełnego braku wyobraźni w niedzielę wieczorem interweniowały wszystkie służby ratunkowe, a 80 osób zostało ewakuowanych - mówi "Gazecie Radomszczańskiej" aspirant Aneta Komorowska, oficer prasowy KPP w Radomsku. Ustaleniem "żartownisia" zajęli się radomszczańscy kryminalni. Działali całą noc. Mieli ułatwione zadanie, ponieważ autor "żartu" zadzwonił na policję z własnego telefonu. Już w poniedziałek 15 sierpnia przed godziną 10.00 rano został zatrzymany i znalazł się w policyjnym areszcie. Odpowiedzialnym za fałszywy alarm bombowy okazał się 18-letni mieszkaniec Radomska. Podczas zatrzymania jako winnego wskazał 24-letniego kolegę. Potem obciążył jeszcze dwóch innych mężczyzn. Zarzuty te jednak się nie potwierdziły. Decyzją prokuratora 18-latek został zwolniony z aresztu, zastosowano wobec niego dozór policyjny i poręczenie majątkowe. Sprawa jest poważna, gdyż za sprowadzenie zagrożenia życia, zdrowia lub mienia wielu osób grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności. Każda taka akcja, jak ta z niedzielnego wieczoru w Radomsku, to koszt kilkudziesięciu tysięcy złotych. Sprawca może zostać tymi kosztami obciążony. Janusz Kucharski