W mszy świętej, odprawionej z tej okazji w więziennej świetlicy uczestniczyło około 100 osadzonych, spośród których spora część przyjęła komunię. Dla Edwarda, który w łowickim zakładzie karnym odsiedział wyrok 17,5 roku za zabójstwo, będzie to ostatnia taka uroczystość za kratami. Za 70 dni, dokładnie 18 czerwca wyjdzie na wolność. W więzieniu dokonała się w nim wielka przemiana duchowa - tutaj przyjął sakrament bierzmowania, tutaj wziął ślub kościelny - teraz ma do kogo wracać. - Wychowywany byłem w wierze katolickiej. Byłem u pierwszej komunii świętej - opowiada. - Jednak to wszystko było takie pobieżne, bez uczuć, z rozpędu. Nie chodziłem do kościoła, jedynie od przypadku, ze święconką itd. W murach łowickiego więzienia zetknął się jednak z ówczesnym kapelanem, księdzem Mirosławem Targaszewskim i to odmieniło jego życie. Kapelan stał się jego przewodnikiem duchowym. - To było jak olśnienie. Wyczekiwałem na każdą mszę świętą - opowiada dzisiaj. - Wielu z nas bardzo brakuje księdza Targaszewskiego - dodaje. W zakładzie karnym trochę pracował, uskładał 2,5 tys zł, z myślą o początkach na wolności. Ma mieszkanie w Łodzi, ma rodzinę, którą założył odsiadując wyrok. Ma skończone technikum; za kratami zrobił też kurs operatora wózków widłowych. A jednak im bliżej do wyjścia, tym większe pojawiają się obawy. Kiedyś myślałem, że wyjście na wolność to będzie sama radość. A tu nagle rodzą się obawy. Za kratami człowiek był przyzwyczajony, że jest jedzenie, wszystko uregulowane, wszystko na czas. Na wolności zaczną się schody, trzeba będzie zadbać o byt o rodzinę. Najbardziej boję się o pracę. Jestem przecież karany. Mam jednak nadzieję, że pracodawca będzie chciał chociaż ze mną porozmawiać, a wtedy wyjaśnię, przekonam, pokażę jakim stałem się teraz człowiekiem - opowiada reporterowi NŁ. Autor: Wojciech Czubatka