Sprawa ponownie trafi do sądu pierwszej instancji. Tym samym sąd odwoławczy uznał za zasadną apelację prokuratury. Według SO, sąd pierwszej instancji nie wyjaśnił wielu okoliczności w tej sprawie i nie odniósł się do nich w uzasadnieniu wyroku uniewinniającego. Chodziło m.in. o bilingi rozmów telefonicznych jednego z oskarżonych ze rzgowskim przedsiębiorcą. Marek K. i Tomasz R. zostali zatrzymani przez ABW w marcu 2005 roku; zastosowano wówczas wobec nich poręczenia majątkowe w wysokości 100 i 150 tys. zł. Łódzka prokuratura apelacyjna oskarżyła ich o przyjęcie od jednego z braci, którzy wspólnie prowadzą przedsiębiorstwo w podłódzkim Rzgowie, 50 tys. zł łapówki. Zdaniem prokuratury, oskarżeni w zamian za łapówkę mieli zobowiązać się do trwałego wspierania projektów braci G., których powodzenie było uzależnione od decyzji władz gminy. Obaj mieli również kierować pod adresem przedsiębiorców groźby popełnienia na ich szkodę przestępstwa. Według oskarżenia, do przyjęcia pieniędzy miało dojść 20 września 2002 roku w czasie, gdy Marek K. był wiceprezydentem Łodzi odpowiedzialnym m.in. za nadzór nad sprawami gospodarowania nieruchomościami. Drugi z oskarżonych pełnił wówczas funkcję przewodniczącego komisji rozwoju i działalności gospodarczej łódzkiej Rady Miejskiej. Obaj byli działaczami Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Jak twierdzili biznesmeni, 50 tys. zł miało być przeznaczone na kampanię wyborczą ówczesnego kandydata SLD na prezydenta Łodzi Krzysztofa Jagiełły. Ten wszystkiemu zaprzeczał. Obaj oskarżeni od początku nie przyznawali się do winy i twierdzili, że nie kontaktowali się z przedsiębiorcami. Proces w tej sprawie ciągnął się od 2006 roku. W lutym ub. roku z powodu choroby ławniczki trzeba było go zacząć od nowa. W czerwcu łódzki sąd rejonowy uniewinnił obu oskarżonych, uznając, że w zeznaniach głównych świadków oskarżenia - braci G. i żony jednego z nich - istnieją rozbieżności. Ich zeznania nie mają też - w ocenie sądu - potwierdzenia w innym materiale dowodowym. Prokuratura, która żądała dla Tomasza R. kary trzech lat i trzech miesięcy, a dla Marka K. trzech lat pozbawienia wolności, wniosła apelację.