Prace w Rynku szły jak należy aż do momentu, gdy jedna z gazet "odkryła", że koszt "wyciągnięcia" murów zburzonego ratusza i zbudowania w oparciu o nie elementu tzw. małej architektury sięgnie... miliona złotych. Informacja ta zbulwersowała piotrkowian i, rzecz jasna, kwiat lokalnej społeczności, czyli radnych. Poniedziałkowa debata została zwołana przez prezydenta miasta, najprawdopodobniej w celu zdementowania nieprawdziwych pogłosek o wysokich kosztach prowadzonej inwestycji i braku celowości realizacji tego pomysłu. Jak zwykle bywa podczas takich spotkań, przy wspólnym ogniu każdy piekł swoją pieczeń, co skutkowało ogólnym zamieszaniem. Jednak w miarę prowadzonej dyskusji i upływającego czasu, z chaosu zaczęły pojedynczo wyłaniać się poszczególne prawdy. I dobrze, że zaczęły, bo... w publicznej debacie prawda to podstawa. Wiadomo. Na początek prawda o autorach projektu Inżynierowie J. Dziubecki. i R. Florek. od dawna pracują razem. Co najważniejsze - z dobrym skutkiem. Są zdolnymi i doświadczonymi architektami. Wspólny projekt "wyciągniętych" murów ratusza jest dobrze przemyślany, wykonany z polotem i ogólnie sympatyczny. Przy okazji można odnotować, że jest to projekt bardzo drogi. Architekci potraktowali piotrkowski Rynek co najmniej jak kawałek Wawelu (schody z pełnego specjalnego granitu, siedziska ławek również), wychodząc najprawdopodobniej z założenia, że to nie oni są inwestorami, a byle czego proponować miastu im nie wypada... Prawda o ciemnym ludzie, co wszystko kupi Organizatorzy spotkania zaprosili gości, aby uspokoić ich nastroje i wyjaśnić wątpliwości odnośnie ponoszonych kosztów inwestycji. Przez 3 godziny jednak władza nie potrafiła udzielić sensownej odpowiedzi na proste pytania radnych dotyczące cen poszczególnych składników inwestycji. Trudno też było dowiedzieć się, ile kosztuje "nowy ratusz". Według wersji obowiązującej w poniedziałek było to 200 tys. zł. We wtorek rano urząd w drodze autokorekty przyznał, że się mylił i jest to kwota ok. 550 tys. zł. Natomiast już wieczorem tu i ówdzie mówiono głośno o prawie 700 tys. zł. Radni zapewne już w poniedziałek wiedzieli, że nie są ciemnym ludem. Stąd od razu mówili bardzo wysokiemu urzędnikowi, że mu nie wierzą. W tym wypadku prawda o "ciemnym ludzie" się nie sprawdziła.