O zastosowanie aresztu wnioskowała - prowadząca postępowanie - Prokuratura Rejonowa Łódź-Górna, która motywowała wniosek grożącą podejrzanemu surową karą oraz obawą ucieczki i ukrywania się. Do uprowadzenia 11-latki doszło w poniedziałek po południu. Kiedy Julia wraz z koleżankami bawiła się w pobliżu swojego miejsca zamieszkania przy ul. Naruszewicza, podszedł do nich mężczyzna, który poprosił o pomoc w szukaniu psa. Julia odeszła z nieznajomym. Okazało się, że dziewczynka wsiadła z nim do samochodu. Porywacz woził ją przez kilka godzin. Wieczorem, sprawca wypuścił dziewczynkę na osiedlu, na którym mieszka. Według prokuratury, badania lekarskie wykazały, że 11-latka nie doznała obrażeń fizycznych. Ukrywał się w lesie Dwa dni później mężczyzna został zatrzymany w wyniku policyjnej obławy; ukrywał się w lesie koło Andrespola, gdzie wytropił go policyjny pies. W miejscu jego zamieszkania znaleziono samochód, którym miał przez kilka godzin wozić dziewczynkę. W aucie zabezpieczono ślady kryminalistyczne do badań porównawczych; także od mężczyzny pobrano próbki do badań, m.in. DNA. Śledczy przyznają, że zatrzymanie sprawcy było możliwe m.in. dzięki licznym sygnałom otrzymanym od mieszkańców Łodzi i okolic. Przyznał się do zarzucanych mu czynów W czwartek 46-letni Robert T. usłyszał zarzuty dotyczące pozbawienia wolności dziewczynki połączonego ze szczególnym udręczeniem; jest to zarzut zbrodni zagrożonej karą od trzech do 15 lat więzienia. Podczas przesłuchania w prokuraturze mężczyzna przyznał się do zarzucanych mu czynów i złożył wyjaśnienia. Przedstawiony 46-latkowi zarzut uwzględnia działanie podejrzanego w warunkach wielokrotnej recydywy. Robert T. był wcześniej wielokrotnie karany m.in. za rozboje i odbywał długoletnie wyroki. Po raz ostatni opuścił więzienie w kwietniu ubiegłego roku. 46-latek z wykształcenia jest fryzjerem. Jest bezdzietny; ostatnio żył w nieformalnym związku i nigdzie nie pracował.