Gangiem kierowali - według prokuratury - policjant z pododdziału antyterrorystycznego w Łodzi, 34-letni Przemysław G., oraz o rok starszy Sławomir F., prowadzący dwie firmy ochroniarskie. Obaj są w areszcie. 25 z oskarżonych zarzuca się udział w zorganizowanej grupie przestępczej, która ma na koncie m.in. wymuszenia rozbójnicze, pobicia, oszustwa, a także pranie brudnych pieniędzy, utrudnianie postępowań karnych oraz przestępstwa skarbowe. Niektórym oskarżonym grożą kary nawet do 15 lat więzienia. Akt oskarżenia w tej sprawie Prokuratura Rejonowa w Pabianicach skierowała w czwartek do Sądu Okręgowego w Łodzi - poinformował PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania. Gang działał w latach 2005-2009. Wymuszał i przejął ochronę kilkunastu największych lokali rozrywkowych w Łódzkiem, m.in. w Łodzi, Pabianicach, Bełchatowie i Wieluniu. Szefowie gangu powoływali się na układy w policji i oferowali usługi "dorabiających" po pracy policjantów. Rozpracowanie gangu trwało dwa lata, a zajmowała się tym specjalnie powołana grupa złożona z policjantów z CBŚ i Biura Spraw Wewnętrznych KGP. Grupę rozbito w lutym tego roku, kiedy w ręce policjantów wpadli m.in. dwaj jej szefowie. Jednym z nich był Przemysław G. Zwerbował on do współpracy pięciu kolegów - dwóch policjantów z oddziału antyterrorystycznego, policjanta ze sztabu komendy wojewódzkiej oraz dwóch funkcjonariuszy z Komendy Miejskiej Policji w Łodzi. Policjanci "ochraniali" przestępcze działania szefów gangu. Ustalono, że przekazywali informacje o planowanych działaniach policji i dane z prowadzonych postępowań. Ciążą na nich zarzuty m.in. utrudniania śledztw, ujawnienia tajemnicy służbowej, usiłowanie wymuszenia rozbójniczego, łapownictwo, przekroczenie uprawnień. Wśród oskarżonych jest także strażnik więzienny, który był "łącznikiem" pomiędzy osadzonymi w areszcie, a światem zewnętrznym. Schemat działania gangu był zawsze podobny. Przed złożeniem oferty właścicielowi dyskoteki organizowano bójki w lokalach, podczas których cierpieli klienci. Często wynajmowano do tego pseudokibiców czy osoby ze środowiska przestępczego. - Te działania miały wykazać nieudolność działań dotychczasowej firmy ochroniarskiej i zachęcić właścicieli do skorzystania z usług firm należących do szefów gangu - wyjaśnił Kopania. Gdy gang przejmował ochronę lokali, także dochodziło do przypadków pobić klientów. Wówczas tuszowano te zdarzenia; zastraszano pobitych i przekonywano ich, by tego nie zgłaszali, albo fałszowano dowody. - Niszczono zapis z monitoringu lokali czy też błędnie podawano nazwiska pracowników co uniemożliwiało identyfikację sprawców pobicia - dodał prokurator. W obu firmach ochroniarskich często zatrudniane były osoby, które nie miały uprawnień do ochrony imprez i posługiwały się fikcyjnymi dokumentami. Prokuratura ustaliła też, że jako ochroniarze w dyskotekach nieformalnie - na zlecenie szefów gangu - dorabiali sobie policjanci z oddziału antyterrorystycznego. Za jeden wieczór jako ochroniarze dostawali 100 złotych; w weekendy - 200 zł. Nie zostali oni jednak objęci tym aktem oskarżenia, są świadkami w tej sprawie. Obecnie aresztowanych jest tylko dwóch szefów gangu; pozostali podejrzani będą odpowiadać z wolnej stopy. Oskarżeni policjanci są zawieszeni w czynnościach służbowych, mają dozór policji i zakaz opuszczania kraju. Sprawę siedmiu podejrzanych o udział w gangu, łapownictwo i poplecznictwo oraz przestępstwa skarbowe wyłączono do odrębnego postępowania. Śledztwo nadal prowadzi pabianicka prokuratura.