Współwłaścicielka nieruchomości Ewa W. została oskarżona o nieumyślne sprowadzenie katastrofy budowlanej, w wyniku której zginęło dziecko, a jego rodzice odnieśli obrażenia. Grozi jej za to kara do 8 lat więzienia. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił już do piotrkowskiego Sądu Okręgowego - poinformował rzecznik piotrkowskiej prokuratury Witold Błaszczyk. Tragedia rozegrała się w połowie lipca w kamienicy przy ul. Krakowskie Przedmieście. Wieczorem małżeństwo: 29-letnia kobieta i jej 31-letni mąż wraz 1,5-rocznym chłopczykiem wyszli na balkon mieszkania na pierwszym piętrze kamienicy. W pewnym momencie balkon zarwał się. Cała trójka spadła na ziemię i została przygnieciona przez ważącą kilkaset kilogramów płytę balkonową. Przybyli na miejsce strażacy wydobyli rannych. Chłopiec mimo reanimacji zmarł w szpitalu. Ojciec dziecka doznał poważnych obrażeń - urazu kręgosłupa oraz obrażeń wewnętrznych. Matka chłopca, która jak się okazało była w ciąży, wyszła z wypadku z lekkimi obrażeniami. Wypadek rozegrał się w prywatnej kamienicy. Inspektorzy nadzoru budowlanego ustalili, że przyczyną był zły stan techniczny konstrukcji balkonu. Z oględzin wynikało, że betonowa płyta balkonu osadzona była na dwóch skorodowanych wspornikach. Prokuratura powołała biegłego z zakresu budownictwa. Z jego opinii wynika, że konstrukcja balkonowa został wykonana prawidłowo, ale było to ponad 20 lat temu. Od tego czasu powinna być konserwowana i kontrolowany powinien być jej stan techniczny. Nic jednak w tym kierunku nie zrobiono. Ustalono, że obowiązek ten spoczywał na współwłaścicielce nieruchomości Ewie W., do której należy ta część budynku. - Ta osoba ponosiła odpowiedzialność za zapewnienie właściwego stanu technicznego tej konstrukcji balkonowej. Nic jednak w tym zakresie nie zrobiono, a powodem oderwania się balkonu było to, że skorodowały metalowe części podtrzymujące konstrukcję - wyjaśnił prok. Błaszczyk. W śledztwie prokuratura uzgodniła z oskarżoną wysokość kary i skierowała do sądu wniosek o jej wymierzenie. Prokuratura nie chce zdradzić jej wysokości, ale wiadomo, że ma to być kara w zawieszeniu. Ostateczną decyzję podejmie jednak sąd.