Tak zeznał we wtorek w kolejnym dniu procesu tzw. łowców skór obecny dyrektor Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi, Bogusław Tyka. Z szacunków dyrektora pogotowia wynika, że ok. 15 proc. pavulonu zostało wykorzystane w celach medycznych. Świadek zeznał również, że prowadzona w pogotowiu kolejna kontrola receptariuszy z tego okresu wykazała dotąd 50 przypadków recept z pavulonem, które nie mają uzasadnienia. Bogusław Tyka został szefem łódzkiej WSRM w październiku 2001 roku. To on zawiadomił Centralne Biuro Śledcze o podejrzeniach związanych z przypadkami m.in. niewłaściwego używania pavulonu. Kontrola przeprowadzona na jego polecenie wykazała, że w latach 1999-2001 pogotowie zakupiło 800, a wydało załogom 781 ampułek pavulonu. Po akcji odebrania go od załóg i wycofania z użytku w marcu 2002 roku załogi zwróciły 186 ampułek (z czego 16 nie zakupionych przez pogotowie); 611 ampułek pavulonu rozpisano w receptariuszach w różnych przypadkach. Według dyrektora stacji, teoretycznie niczego nie brakuje, jednak pavulon był rozpisany w przypadkach, w których nie używa się tego leku m.in. w przypadkach biegunki czy bólu brzucha. Dyrektor nie chce jednak tego faktu demonizować. - Myślę, że część może naprawdę zostało stłuczonych, może część zginęło. Kłamstwem natomiast jest to, że pavulon mógł powędrować do lekarzy ginekologów czy weterynarzy. To jest nieprawda, bo ten lek w tych przypadkach nie jest przydatny. Należy dociec do końca, gdzie ten lek powędrował i co z nim się stało - powiedział Tyka. Dyrektor przyznał przed sądem, że w kontrolowanym okresie zużycie pavulonu kwartalnie wzrastało. Z przedstawionych przez niego danych wynika, że tylko dwa zespoły W1 i W2, w których jeździli oskarżeni sanitariusze i lekarze, w ciągu pół roku miały zużyć 70 i 55 ampułek pavulonu. Świadek opowiadał również, jak dowiedział się o procederze handlu informacjami o zgonach. Mówił m.in. że główne "serce" tego procederu tkwiło w dyspozytorni, a zespoły były podzielone na te, które działały na korzyść pacjentów i te, które jeździły do zgonów i działały na korzyść firm pogrzebowych. Szef pogotowia zeznał również, że kolejna kontrola wykazała dotąd 50 przypadków receptariuszy z tego okresu z wypisanym pavulonem, które nie miały uzasadnienia. - Na razie sprawdzamy receptariusze; teraz musimy znaleźć karty dotyczące wizyt, których dotyczą te recepty - przyznał. Jego zdaniem, w tej sprawie ujawniono dotąd wierzchołek góry lodowej. - Jeżeli ten proces zakończy się skazaniem oskarżonych, to zmowa milczenia, która w tej chwili istnieje, pęknie i będzie możliwe dojście do prawdy - uważa Tyka. W środę kolejny dzień procesu. Odpowiadający przed sądem dwaj b. sanitariusze oskarżeni są o zabójstwo w sumie pięciu pacjentów, a dwaj lekarze - o narażenie łącznie 14 pacjentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne doprowadzenie do ich śmierci. Całej czwórce zarzuca się przyjmowanie pieniędzy od firm pogrzebowych za informacje o zgonach. Były sanitariuszom grozi dożywocie, lekarzom odpowiadającym z wolnej stopy - do 10 lat więzienia. Posłuchaj relacji RMF: