Prokuratura oskarżyła Tomasza S. o ciężkie zranienie przechodnia, którego efektem była jego śmierć. Sąd zmienił jednak kwalifikację prawną czynu na zabójstwo z tzw. zamiarem ewentualnym. Grozi za to kara od ośmiu lat do nawet dożywotniego więzienia. Sąd zastosował jednak nadzwyczajne złagodzenie kary biorąc pod uwagę, że w chwili zdarzenia oskarżony miał w znacznym stopniu ograniczoną poczytalność. Jako okoliczność pozwalającą na złagodzenie kary wziął też pod uwagę fakt, iż S. mógł błędnie ocenić, że dojdzie do napadu na niego a tym samym błędnie ocenił, że działał w obronie koniecznej. Sąd zdecydował także, że S. ma odsiadywać wyrok w zakładzie karnym o szczególnych warunkach leczniczych, w którym będzie miał możliwość podjęcia leczenia ze stanów paniki i lęku. Wyrok nie jest prawomocny. Apelację zapowiada obrońca, który w mowie końcowej domagał się uniewinnienia. Oskarżony od początku nie przyznawał się do winy. Prokuratura żądała dla niego pięciu lat więzienia. Wydarzenia rozegrały się w maju ub. roku na ul. Gruszkowej w Łodzi. Wszystko zaczęło się od tego, że dostawca pizzy Tomasz S. wjechał samochodem w kałużę i ochlapał dwóch mężczyzn. Ci - jak wynika z jego relacji - chcieli go zatrzymać, gdy wracał, byli agresywni. Jeden z nich - jak wyjaśniał w śledztwie oskarżony - ściskał rękę tak, jakby trzymał kamień albo cegłę. Według oskarżonego, dawał on mężczyźnie stojącemu na środku ulicy sygnały światłami, chciał go ominąć, ale nie miał jak. Był przekonany, że mężczyzna, którego potrącił został na drodze za samochodem. Nie zatrzymał się z obawy, że zostanie napadnięty. Tomasz S. wlókł go pod autem niemal 1,5 kilometra. Dopiero, gdy zaparkował zauważył ciężko rannego człowieka. Wezwano pomoc. Ofiarę wydobyli spod auta strażacy. Mężczyzna trafił do szpitala, gdzie zmarł. Tomasz S. nie trafił do aresztu; prokuratura zastosowała wobec niego dozór policji i 5 tys. zł poręczenia majątkowego. Nie może także prowadzić pojazdów.