Według śledczych Adam D. zabił obie kobiety, a później upozorował napad rabunkowy. Mężczyzna podczas przesłuchania przyznał się do zabójstw. Wskazał też miejsce ukrycia narzędzia zbrodni. Za podwójne zabójstwo grozi mu dożywocie. Gdy biegli psychiatrzy po jednorazowym badaniu nie byli w stanie wydać opinii o poczytalności mężczyzny, sąd zlecił przeprowadzenie czterotygodniowej obserwacji psychiatrycznej. - Po obserwacji biegli wydali opinię, z której wynika, że Adam D. w chwili popełniania zarzucanych mu czynów był w pełni poczytalny. Tym samym może ponosić odpowiedzialność karną i brać udział w postępowaniu - powiedział rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania. Według śledczych materiał dowodowy w tej sprawie właściwie został już zebrany. W ciągu kilku tygodni do sądu powinien trafić akt oskarżenia. 62-letnia matka i 37-letnia córka mieszkały wspólnie w jednym z bloków przy ul. Armii Krajowej. Młodsza z kobiet była prawniczką zatrudnioną w jednej z łódzkich kancelarii. W lipcu ubiegłego roku policja została zaalarmowana o odkryciu ich ciał, które miał znaleźć syn i brat kobiet. Mężczyzna twierdził, że przyjechał do mieszkania wraz z żoną zaniepokojony - jak wówczas mówił - brakiem kontaktu z rodziną. Miał własne klucze do mieszkania. Kobiety zginęły od ciosów zadanych tępym narzędziem w głowę. Młodsza z nich broniła się i miała poranione ręce. W pokojach panował nieporządek wskazujący na plądrowanie i motyw rabunkowy. Zginęło kilka przedmiotów. Biegły medyk sądowy stwierdził, że do zbrodni doszło najprawdopodobniej trzy dni przed odkryciem ciał. Po kilku dniach policjanci zatrzymali Adama D. Według śledczych zabił obie kobiety, zadając im liczne ciosy w głowę. Później upozorował napad rabunkowy. Zdaniem policji motywem były najprawdopodobniej problemy finansowe sprawcy, ale on sam utrzymuje, że do zabójstwa doszło na tle konfliktu rodzinnego, a zbrodni wcześniej nie planował.