W tym roku przypada także 125. rocznica urodzin Rubinsteina. Urodził się on 28 stycznia 1887 r. w Łodzi, zmarł 20 grudnia 1982 r. w Genewie. Pianistę upamiętni w czwartek koncert w Filharmonii Łódzkiej, na którym zagra laureatka XVI Konkursu Chopinowskiego, rosyjska pianistka Julianna Awdiejewa. Filharmonia, nosząca imię Rubinsteina, obchodzi rocznicę śmierci swojego patrona co roku. 30. rocznicę śmierci Rubinsteina upamiętniono także w Nowym Jorku. Trzydniowe uroczystości, w ramach których odbyły się recitale, wykłady i wystawy, zwieńczył 16 grudnia koncert w Carnegie Hall. Na Manhattanie wystąpili Anna Fedorova i Roman Rabinovich. Fedorova jest laureatką I nagrody konkursu im. Artura Rubinsteina w Bydgoszczy w 2009 r. Uroczystości rocznicowe przygotowała Międzynarodowa Fundacja Muzyczna im. Artura Rubinsteina w Łodzi. - W Łodzi miałem rodzinę absolutnie niemuzykalną, ale wszyscy się uczyli grać na fortepianie, aby móc akompaniować czasami do tańca, nie było przecież radia ani płyt. Zawsze ciotuńka jakaś albo siostrzyczka musiała przygrywać do tańca, nawet prymitywnie - mówił Rubinstein podczas audycji radiowej w 1966 r. Jak wspominał, gdy któraś z jego starszych sióstr zaczynała grać, słuchał jak urzeczony. Wtedy rodzina muzykalnego dziecka postanowiła zapisać go na lekcje muzyki. Rubinstein przyszedł na świat jako siódme dziecko w żydowskiej rodzinie łódzkiego przedsiębiorcy. Rubinsteinowie zajmowali wówczas dom przy ul. Południowej 28 (obecnie Rewolucji 1905 r.). W Łodzi artysta pobierał pierwsze lekcje muzyki u Adolfa Prechnera i występował na dobroczynnych koncertach jako cudowne dziecko. W tym mieście spędził pierwsze dziesięć lat życia. Potem rodzice wysłali go do Warszawy, gdzie uczył się u Aleksandra Różyckiego. W 1897 r. wyjechał do Berlina, by studiować pianistykę u Henryka Bartha i Józefa Joachima. Tam debiutował w 1900 r. Rubinstein rozpoczął światową karierę w Paryżu w 1904 r. Zaprezentował wówczas francuskiej publiczności m.in. Koncert fortepianowy f-moll i Etiudę a-moll Fryderyka Chopina oraz Koncert fortepianowy g-moll Camille'a Saint-Saensa. Artysta wystąpił na scenie ok. 6 tys. razy. Koncertował w najważniejszych ośrodkach muzycznych całego świata. Propagował muzykę polską, zwłaszcza Fryderyka Chopina i Karola Szymanowskiego. Szymanowski, z którym pianista się przyjaźnił, napisał dla niego kilka utworów, m.in. pierwsze cztery mazurki oraz IV Symfonię koncertującą na fortepian i orkiestrę. W 1932 r. Rubinstein poślubił Anielę, córkę polskiego dyrygenta i pierwszego dyrektora Filharmonii Narodowej w Warszawie, Emila Młynarskiego. Rubinstein miał czworo dzieci. W 1939 r. opuścił Europę i zamieszkał wraz z żoną w Stanach Zjednoczonych. W czasie II wojny światowej pianista występował na koncertach dobroczynnych, w tym na rzecz polskich uchodźców. Publicznie namawiał Amerykanów do przystąpienia do wojny, podkreślając przy tym wojskowy wysiłek Polski. W 1945 r., podczas uroczystości podpisania Deklaracji Narodów Zjednoczonych, dokumentu założycielskiego ONZ, w San Francisco, oburzony brakiem polskiej flagi, zmienił program koncertu. -"Zagram hymn narodu, którego przedstawicieli tu nie ma, ale który pierwszy chwycił za broń i przeciwstawił się złu" - po wypowiedzeniu tych słów ze sceny Rubinstein wykonał "Mazurka Dąbrowskiego". Wielka Brytania i USA nie zaprosiły przedstawicieli polskiego rządu na uchodźstwie, ponieważ obawiały się reakcji ZSRS. Pierwszy raz po wojnie Rubinstein przyjechał do Polski w 1958 r., w czasie tzw. odwilży po śmierci Stalina. Dwa lata później był honorowym przewodniczącym jury VI Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Nie wrócił do Polski na stałe, w 1946 r. pianista otrzymał obywatelstwo USA. Często występował w kraju, m.in. w Łodzi, Warszawie, Lwowie, Krakowie i Zakopanem. O Polsce mówił: "Kocham mój kraj rodzinny, ale jest to miłość, która nie ma nic wspólnego z nacjonalizmem czy szowinizmem. Małą część życia spędziłem w kraju, ale wszystko, co polskie, ma dla mnie nieodparty urok i często przyprawia mnie o nostalgię. Źródłem tego może być coś, co nazwałbym autentycznością. Pory roku na przykład są tu autentyczne, nie ma mowy o pomyłce, są tym, czym powinna być symfonia, czterema częściami, idealnie ze sobą zharmonizowanymi. Nie ma żadnego pomieszania, każda pora przeżywa swój krótki żywot, osiągając pełnię właściwego dla niej piękna".