Kiedy zginął, miał 19 lat. W najbliższą niedzielę w rodzinnej miejscowości odsłonięty zostanie pomnik poświęcony jego pamięci, a także pamięci pozostałych zamordowanych górników. Kilka miesięcy temu zawiązał się Społeczny Komitet Budowy Obelisku ku czci Andrzeja Pełki, górnika KWK Wujek. Na jego czele stanęła Jadwiga Kułak-Pełka, żona brata stryjecznego Andrzeja. Wspomnienia Choć Andrzeja Pełki nie ma już 30 lat, to wciąż wraca w pamięci bliskich. Teść pani Jadwigi i ojciec Andrzeja to rodzeni bracia. - W rodzinie pamięć o Andrzeju jest wciąż bardzo żywa. Te wydarzenia sprzed 30 lat dotknęły nas bezpośrednio. O ile wprowadzenie stanu wojennego i wydarzenia z grudnia 1981 r. były wstrząsem dla całej Polski, w naszej rodzinie poprzez tak tragiczne odejście Andrzeja było to szczególnie dotkliwe. Minęły lata, żyjemy w wolnym, demokratycznym kraju, mamy prawo do pamięci i to dobry czas, by na spokojnie, godnie uczcić ludzi, którzy zginęli w Wujku. Wierzę, że ich ofiara nie poszła na marne - mówi Jadwiga Kułak-Pełka. Postanowiono, że przed kościołem parafialnym w Niedośpielinie stanie obelisk, kamień przywieziony z bełchatowskiej kopalni. Głaz stanie się symbolem dramatu tamtych dni. Chwila wolności - Wtedy byliśmy młodymi ludźmi, Andrzej był zaledwie trzy lata ode mnie starszy. Byłam świeżo poślubioną małżonką Jana Pełki. Spotykaliśmy się z Andrzejem przy okazji rodzinnych uroczystości. Nie mogę powiedzieć, że znałam go bardzo dobrze, bo mieszkaliśmy jednak daleko od siebie, ale zapamiętałam go jako chłopca wyjątkowo łagodnego. Miał spokojną naturę, chociaż podobno miał też cechy przywódcze, to mówili mi inni - opowiada pani Jadwiga. Czy Andrzej Pełka interesował się polityką? A może to polityka sama weszła w jego życie, które skończyło się w tak tragiczny sposób? - Podczas rodzinnych spotkań na pewno nie rozmawialiśmy o polityce. My wszyscy nie interesowaliśmy się wtedy polityką, to ona przyszła do nas. Nasze pokolenie nie znało wolności, nie wiedzieliśmy, co to znaczy wolność zgromadzenia, wolność prasy, mediów. Znaliśmy tylko przymusowy pochód pierwszomajowy. Kiedy latem 1980 roku wybuchła w Polsce wolność, to nie trzeba było być politykiem, żeby to przeżywać. Nas to wszystkich wtedy obchodziło. Biegaliśmy jak oszołomieni. Smak wolności jest cudowny - wspomina pani Jadwiga. Andrzej Pełka pracował już w kopalni Wujek, jak mówi pani Jadwiga, tam zapisał się do "Solidarności". - Wszyscy młodzi ludzie garnęli się do czegoś, co było wyrazem wolności, podnoszenia głowy przez społeczeństwo, odzyskiwania tożsamości, godności. Grudzień 1981 r. I przyszedł grudzień 1981 r. Wtedy wszystko się zmieniło. - Stan wojenny wprowadził całkowity paraliż kraju, przede wszystkim brak komunikacji. Telefony były rzadkością, podobnie samochód. A nawet jeżeli ktoś miał samochód, to i tak były ogromne problemy, żeby zdobyć benzynę. Autobusy też przestały jeździć. Kraj zamarł. Dodatkowo, żeby móc się przemieścić, trzeba było mieć specjalne zezwolenie - wspomina pani Jadwiga. Do rodziny Pełków dotarła wiadomość o śmierci Andrzeja. - Wiąże się z tym jeszcze moje bardzo osobiste wspomnienie. Kiedy ogłoszono stan wojenny, wyjechałam z Łodzi, gdzie studiowałam. Wróciłam do mojej rodzinnej miejscowości, do Niechcic. Nie mieliśmy żadnej wiedzy o wydarzeniach w Wujku. Pamiętam, że pewnego dnia poszłam na zakupy i nagle ktoś mnie pyta: "To ty nie w żałobie?". Nie wiedziałam, o co chodzi. Okazało się, że w mojej miejscowości pojawiła się wiadomość, że na kopalni był wypadek i że zginął Pełka. Przekształcono to w informację, że chodzi o mojego męża, a tą kopalnią miała być kopalnia Bełchatów. Tam pracował mój mąż. To było dla mnie szokujące, a ja nic nie mogłam zrobić, żeby tę informację sprawdzić. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Mogłam jedynie pójść na przystanek, na którym wysiadały osoby wracające po zakończonych zmianach. Można było też wsiąść do takiego autobusu i pojechać do kopalni. Mój mąż dotarł jednak do domu, od niego dowiedzieliśmy się prawdy. Okazało się, że otrzymał wiadomość, że doszło do takiej tragedii w kopalni Wujek, że zginął Andrzej i że ze swoim ojcem jadą na pogrzeb - opowiada pani Jadwiga. Nikt inny z rodziny pani Jadwigi nie dostał zezwolenia, by móc wziąć udział w ceremonii. Śmierć górników Pogrzeb Andrzeja Pełki odbył się 20 grudnia. - Na miejscu, w czasie bezpośredniej interwencji plutonu specjalnego przeciwko strajkującym górnikom Wujka, zginęło sześciu górników. Andrzej był ciężko ranny. Przewieziono go do szpitala. Tam przeszedł operację - mówi pani Jadwiga. Rana postrzałowa głowy była zbyt ciężka. Andrzej Pełka zmarł w kilka godzin po operacji. Jak to się stało, że znalazł się w tym miejscu, w tym czasie? - W kopalni zostało 2 tys. górników. To był gest solidarności w obronie przewodniczącego, w obronie idei Solidarności. Protestowali przeciw stanowi wojennemu. Oni nie wyszli na ulicę, nie rozpoczęli jakiejś akcji, manifestacji, buntu społecznego. Zostali w miejscu pracy. Tam czuli się bezpiecznie. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, żeby doszło do interwencji siłowej w zakładzie pracy. To się zdarzyło dopiero w stanie wojennym. To były szokujące i dramatyczne wydarzenia. Nie byłam świadkiem tego, co działo się w kopalni. Wiem to tylko z relacji ludzi, którzy tam byli. Nikt z przywódców strajku, co podkreślają do dziś, być może nie podjąłby pewnych decyzji, gdyby wiedział, że ktokolwiek wyda rozkaz wprowadzenia tam plutonu specjalnego i wyda rozkaz strzelania. Nikt się nie spodziewał kul. Przecież ci ludzie nie byli uzbrojeni. Na litość boską, przecież nie można strzelać do bezbronnych ludzi! - pani Jadwiga nie kryje emocji. Strzały padły. - Jeżeli Andrzej znalazł się tam, na pierwszej linii, to należy to przypisać przypadkowi. Wszystkie ofiary były przypadkowe. Nikt z nich nie poszedł tam szukać śmierci. Według przekazu świadków, Andrzej tego dnia był skierowany do innej pracy, poza kopalnią. Na wieść o strajku solidarnościowym przyszedł na kopalnię, przyłączył się i został ze swoimi kolegami do końca - opowiada pani Jadwiga. Pytania zostają Po 30 latach od masakry o tym, co stało się w Wujku, mówi się coraz więcej. Wychodzą nowe publikacje, filmy. Panią Jadwigę pytamy jednak, na jakie pytania rodzina Andrzeja Pełki chciałaby uzyskać odpowiedź. - Wraca pytanie o odpowiedzialność. Można podejść z punktu widzenia chrześcijańskiego, katolickiego, bo jesteśmy katolickim społeczeństwem. W tym duchu trzeba by było powiedzieć po prostu, że zdarzyła się straszliwa tragedia i ci, którzy ponoszą za to odpowiedzialność, niech ją poniosą w swoim sumieniu, należy im wybaczyć. Jeżeli podejść do tego z punktu widzenia prawa, sprawiedliwości, to jest to jednak wciąż kwestia, nad którą sądy w Polsce się pochylają i wymiar sprawiedliwości nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. W moim kręgu rodzinnym i w moim osobistym odczuciu bliższe jest to pierwsze podejście... Przebaczamy. Jeżeli ten brak poczucia odpowiedzialności skutkowałby jakąkolwiek negacją pamięci i szacunku dla tych ludzi, to wtedy należałoby się domagać sprawiedliwości do końca. Myślę jednak, że po 30 latach jakaś refleksja przychodzi do wszystkich - uważa Jadwiga Kułak-Pełka. Kobieta dodaje, że trzeba pamiętać nie tylko o poległych, ale też o tych, którzy przeżyli, odnieśli rany. - Wiele z tych osób żyje do dziś. Są często okaleczeni, to osoby poszkodowane. Dźwigają na własnych barkach krzyż stanu wojennego - mówi nasza rozmówczyni. Pomysłem jest to, aby powstała fundacja im. Górników Wujka, która mogłaby pomóc żyjącym ofiarom represji. - Taka fundacja mogłaby wspomóc w ich rehabilitacji, wyjazdach na turnusy lecznicze. To są rzeczy kosztowne, a ci ludzie często żyją za głodowe renciny. Przede wszystkim trzeba zrezygnować z mitów, konfabulacji, że ofiary stanu wojennego otrzymały gigantyczne odszkodowania, że opływają w dostatki. Po drugie, trzeba podjąć działania w celu zadośćuczynienia tym ludziom w formie realnej pomocy - mówi pani Jadwiga. Obelisk w Niedośpielinie Obelisk poświęcony Andrzejowi Pełce i wszystkim poległym górnikom odsłonięty zostanie w Barbórkę. - Niedośpielin jest miejscem, gdzie Andrzej się urodził. W kościele parafialnym był ochrzczony, tam się wychowywał, tam jego mama ukształtowała w jakiś sposób jego serce, jego naturę. Tu wrócił na wieczny spoczynek. Dlatego chcemy upamiętnić go właśnie w tym miejscu. Wszystkich, którzy polegli w Wujku, łączy nierozerwalna, braterska więź, dlatego na tablicy będą ich nazwiska - zapewnia pani Jadwiga. Uroczystości rozpoczną się o godz. 10.00. Wtedy odprawiona zostanie msza św., którą sprawował będzie metropolita częstochowski Stanisław Nowak. Po niej nastąpi odsłonięcie pomnika. A później zebrani przejdą na cmentarz, gdzie spoczywa Andrzej Pełka. Jolanta Dąbrowska