Według prokuratury, w wyniku ich działalności w latach 1999-2000 Fundusz stracił ponad 42 mln złotych. W piątek przed łódzkim sądem okręgowym zakończyły się mowy stron w tym procesie. Jako ostatni słowo końcowe wygłosił oskarżony b. marszałek województwa z ramienia SLD Waldemar Matusewicz. Po raz kolejny ten b. polityk, który odbywa obecnie karę więzienia za korupcję związaną z Funduszem, przekonywał, że zarzuty wobec niego opierają się na pomówieniach b. prezesa tej instytucji Marka K i podważał jego wiarygodność. Według Matusewicza stał się on "kozłem ofiarnym" afery w Funduszu; zarzuca on też prokuraturze działania na polityczne zamówienie. Jego mowa trwała kilka godzin, a zapisana była na 60 stronach. Prokurator żąda dla Matusewicza kary 3 lat więzienia. Sąd wyznaczył termin ogłoszenia wyroku na środę, 28 stycznia. W procesie na ławie oskarżonych zasiadają w sumie 23 osoby. Wśród nich są m.in. b. łódzki "baron" SLD i b. poseł Andrzej Pęczak, Matusewicz, b. szef łódzkiego PSL Wiesław S., b. prezes Funduszu Marek K. oraz b. członkowie zarządu i rady nadzorczej tej instytucji. Większość z oskarżonych nie przyznała się do winy. Prokurator zażądał dla nich kar od roku pozbawienia wolności w zawieszeniu do siedmiu lat więzienia oraz wysokich grzywien sięgających setek tysięcy złotych. Najwyższej kary - siedmiu lat - oskarżyciel żąda dla Pęczaka, który miał - zdaniem śledczych - wydawać polecenia m.in. b. szefowi Funduszu, aby podejmować inwestycje, na których instytucja straciła dziesiątki milionów złotych. Prokuratura chce także dla oskarżonych wieloletnich zakazów zajmowania stanowisk m.in. w organach samorządu terytorialnego i w Funduszu; żąda także aby wszyscy solidarnie naprawili szkody w łącznej wysokości ok. 38 mln zł. Obrońcy i oskarżeni w większości przypadków domagali się uniewinnienia. Niektórzy podważali wiarygodność b. prezesa Funduszu, który obciążył pozostałych oskarżonych i jest w tej sprawie tzw. małym świadkiem koronnym. Oskarżyciel zażądał dla niego kary 11 miesięcy więzienia. Proces w tej sprawie trwał prawie trzy lata, a sąd miał do przesłuchania ponad 140 świadków; jednym z nich był m.in. b. premier Leszek Miller. Zarzuty dotyczą niegospodarności i przeznaczania pieniędzy na cele niezgodne ze statutem Funduszu. Inwestycje okazały się chybione i przyniosły wielomilionowe straty. Zdaniem prokuratury, olbrzymie szkody przyniosły Funduszowi m.in. zakup akcji Banku Częstochowa czy pożyczki udzielane rodzinie Kazimierza Grabka - "króla żelatyny". Na kupnie akcji Fundusz stracił prawie 28 mln zł, a pożyczki dla "króla żelatyny" kosztowały instytucję prawie 8,5 mln zł. Kolejne straty Fundusz poniósł na udzieleniu prawie milionowej pożyczki firmie odzieżowej Pilica w Tomaszowie Mazowieckim oraz kupnie akcji tej spółki za 5 mln zł.