Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do Sądu Rejonowego dla Łodzi Śródmieścia. Oskarżonemu grozi kara do 12 lat więzienia - powiedział rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania. Do wypadku doszło 16 grudnia ub. roku ok. godz. 4 nad ranem na al. Kościuszki w centrum Łodzi. Kierujący mercedesem potrącił na przejściu dla pieszych idącego do pracy 34-letniego mężczyznę; kilkadziesiąt metrów dalej porzucił auto i uciekł. Pieszy zginął na miejscu. Ustalono, że 27-latek wracał nocą samochodem z jednego z pubów; auto zarejestrowane było na dziadka jego dziewczyny. W ocenie biegłego samochód jechał z prędkością od 94 do 112 km/h, a siła uderzenia była tak duża, że ciało ofiary zostało odrzucone na 60 metrów od przejścia dla pieszych. W miejscu, gdzie doszło do wypadku, dopuszczalna prędkość wynosi 60 km/h. Na początku roku sąd zgodził się na aresztowanie sprawcy na 14 dni, a to pozwoliło na opublikowanie za nim listu gończego. Po kilkunastu dniach poszukiwany Jarosław S. sam zgłosił się - wraz z adwokatem - do prokuratury. Usłyszał zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczki z miejsca zdarzenia. Podczas przesłuchania mężczyzna przyznał się do spowodowania wypadku; oświadczył, że uciekł, bo był w szoku, a zgłosił się do prokuratury, bo wiedział, że jest poszukiwany i "dręczyły go wyrzuty sumienia". Utrzymuje, że w chwili wypadku był trzeźwy, a pieszy nagle wtargnął na jezdnię. Tymczasem - według prokuratury - z zeznań świadka wynika, że pieszy wolno przechodził przez przejście, a do potrącenia doszło na środku jezdni. Z relacji świadka wynika także, że auto nie hamowało, a po wyjściu z samochodu sprawca nawet nie spojrzał w stronę ofiary. W ocenie powołanego w tej sprawie biegłego samochód przed wypadkiem był sprawny. Śledczym nie udało się udowodnić, że sprawca był nietrzeźwy. Z relacji świadków wynika bowiem, że pił piwo, ale na długo przed wypadkiem. Prokuratura przedstawiła 27-latkowi dodatkowo zarzuty przywłaszczenia dowodu osobistego i przygotowania do posłużenia się podrobionymi zaświadczeniami o zatrudnieniu. Mężczyzna był wcześniej karany m.in. za pobicie i rozbój; na proces czeka w areszcie.