Sąd uznał ich też za winnych wielomiesięcznego, okrutnego znęcanie się nad Oskarem. Wyrok nie jest prawomocny. Na ogłoszenie wyroku przyszło wiele osób zbulwersowanych tą sprawą. Podczas gdy sąd ogłaszał wymiar kary dla oskarżonego, na sali słychać było okrzyki "hańba"; wyrok dla matki publiczność nagrodziła oklaskami. Niektóre osoby przyniosły na salę portrety i zdjęcia Oskara. Zdaniem sądu, była to sprawa szczególna. - Kiedy się słucha opisu tych stwierdzonych przez biegłego u Oskara obrażeń, to trudno sobie wyobrazić, że takie zachowanie mogło mieć miejsce w stosunku do małego dziecka ze strony matki i przez człowieka, który miał zastępować dziecku ojca - mówił sędzia Jacek Gasiński. Dodał, że wydając wyrok sąd musiał jednak oddzielić sferę emocjonalną i skoncentrować się na ocenie prawnej tych zachowań. Do zabójstwa doszło na początku marca tego roku. Pogotowie poinformowało policję o zgonie 4-letniego chłopca w jednym z mieszkań w Piotrkowie Tryb. Chłopiec miał liczne ślady obrażeń tułowia i twarzy świadczące o wcześniejszych przypadkach bicia. Jak ustalono, matka i konkubent znęcali się nad Oskarem przez wiele miesięcy, bili go pięściami, pogrzebaczem, kopali, popychali na rozgrzany piec i głodzili. Bili tylko dlatego, że się zmoczył lub był głodny. Dziecko doznało m.in. ran ciętych, poparzeń, miało wybite zęby i złamaną rękę; ważyło 10 kg, tyle ile roczne dziecko. W noc, poprzedzającą tragedię, mężczyzna tak mocno uderzał dziecko w brzuch, że chłopiec zmarł. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną zgonu Oskara był uraz brzucha, połączony z oderwaniem fragmentów obu nerek i wstrząs pourazowy. Przed sądem Artur N. przyznał się do znęcania się i pobicia; matka dziecka nie przyznała się do winy. Prokurator domagał się dla obojga kary dożywotniego więzienia. Obrońca mężczyzny wnosił o uznanie go winnym znęcania się, którego skutkiem była śmierć dziecka; adwokat matki chciał jej uniewinnienia. Sąd uznał, że oboje oskarżeni są tak samo winni długotrwałego - ze szczególnym okrucieństwem - znęcania się nad Oskarem, które zakończyło się zabójstwem dziecka. Sąd nie przyjął - tak jak chciała prokuratura - zakwalifikowania zbrodni jako zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Według sądu, z opinii biegłego wynika, że ze zgonem dziecka można wiązać jedynie dwa uderzenia pięścią w brzuch; wcześniejsze obrażenia związane były ze znęcaniem się nad dzieckiem i nie miały związku z jego śmiercią. - Szczególne okrucieństwo miało miejsce w przypadku znęcania, o czym przekonuje lista obrażeń ciała, ale też fakt, że osobą, nad którą się znęcano, było malutkie dziecko, a znęcającymi się osoby, od których dziecko wymaga szczególnej troski i opieki. Nie można znaleźć wytłumaczenia zachowania żadnego z oskarżonych - podkreślał sędzia. Zdaniem sądu, oskarżony mógł przewidzieć, że w wyniku silnego uderzenia w brzuch dziecko może umrzeć. W ocenie sądu, matka chłopca nie podżegała do zabójstwa - jak twierdziła prokuratura - a pomogła konkubentowi w zabójstwie, ponieważ nie zapobiegła biciu dziecka i nie wezwała na czas pomocy lekarskiej. Nie ma w tej sprawie podstaw, aby różnicować kary; w ocenie sądu, Artur N. nie jest bardziej winny od oskarżonej, która miała szczególny obowiązek troski o dziecko. Sąd podkreślił, że przy tej kwalifikacji nie można było skazać oskarżonych na dożywocie. Prokurator nie wykluczyła wniesienia apelacji po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku. Podobnie obrońca oskarżonej kobiety, który podejmie decyzję po konsultacji ze swoją klientką. 24-latka pochodzi z rodziny patologicznej; wychowywała się w domu dziecka i w rodzinie zastępczej; przyznaje, że przez jakiś czas zajmowała się prostytucją. Artur N. był wcześniej karany za kradzież z włamaniem. Oskarżeni mają wspólnie jedno dziecko - 1,5- rocznego Kacpra. Na sali sądowej pojawiły się w czwartek osoby z całej Polski, które po tragedii Oskara założyły stowarzyszenie przeciwko przemocy wobec dzieci; były m.in. z Warszawy czy Wrocławia, które zebrały ponad 9 tys. zł i ufundowały pomnik na grobie chłopca, na którym widnieje napis "Chciałem tylko, żeby ktoś mnie kochał". - Bardzo nas przejęła ta sprawa. To był mały chłopczyk. Był bardzo długo bity, długo się nad nim znęcano. Postanowiliśmy powiedzieć stop przemocy wobec dzieci - powiedziała Joanna Osytek. Piotrkowska prokuratura nadal prowadzi postępowanie dotyczące ewentualnego nieudzielenia pomocy dziecku, którego życie i zdrowie było zagrożone, przez inne osoby, które mogły wiedzieć o znęcaniu się nad chłopcem. Dotyczy ono rodziny konkubenta matki. Postępowanie w sprawie pracowników opieki społecznej, którzy zajmowali się tą rodziną oraz lekarzy, którzy mieli kontakt z dzieckiem, zostało umorzone.