"Myślałam, że mnie już nic nie jest w stanie zaskoczyć, ale stało się inaczej. To, co zafundował nam geodeta miasta, przebiło wszystko, co nas, mieszkańców kamienicy przy ulicy Sulejowskiej 4, do tej pory spotkało ze strony władz miasta Piotrkowa" - pisze w liście do redakcji jedna z nich, Maria Rodziewicz. Okazuje się, że po 24 latach pani Maria dowiedziała się, że jest współwłaścicielką posesji przy ul. Sulejowskiej 2 i Żurawiej 1. Do tej pory żyła w przekonaniu, że numer jej kamienicy to 4. - Napisałam do Referatu Geodezji w Urzędzie Miasta z prośbą o wyjaśnienie, jakim cudem nie poprawiono tej pomyłki przez tyle lat - mówi Rodziewicz. Po miesiącu petentka z Sulejowskiej otrzymała odzew od geodety miasta. W odpowiedzi podał, że z informacji, które uzyskał w Referacie Ewidencji Ludności wynika, iż pod adresem Sulejowska 4 zameldowani są mieszkańcy budynku znajdującego się na działce nr 3 w obrębie 34, przy ulicy Żurawiej 1. Pani Maria podkreśla, że Urząd Miasta 24 lata temu podał zainteresowanym, że ich adres zameldowania to Sulejowska 4. Dalej geodeta podaje, że "w związku z powyższym nadanie dla działki 3 w obr. 34 numeru porządkowego ul. Żurawiej 1, spowoduje konieczność zmiany zameldowania 22 osób zamieszkałych w budynku." Na prośbę przedstawicielki felernej kamienicy o pozostawienie adresu bez zmian geodeta odpowiedział pozytywnie. Na tym sprawa pomyłki w adresie mogłaby się zakończyć. Stało się inaczej. Po trzech dniach od otrzymania przez Rodziewicz odpowiedzi z Urzędu Miasta dostała następną. Ta z kolei nie była zadowalająca. - Dostałam od tego pana drugą decyzję, w której stwierdził, że opierając się na rozporządzeniu ministra infrastruktury w sprawie numeryzacji porządkowej nieruchomości, brak jest podstaw do nadania wspomnianej posesji numeru porządkowego Sulejowska 4. Oznajmia, że w ciągu trzydziestu dni nada przedmiotowej nieruchomości adres: Żurawia 1. - To już jest skandal, kamienica grozi zawaleniem, mieszkańcy stracą dach nad głową, a tu głupia decyzja geodety miasta o zmianie numeru domu. Powołuje się on w uzasadnieniu swojej decyzji na Dziennik Ustaw z 28.10.2004 roku. Mieszkańcy pytają, gdzie był wcześniej, skoro pracuje w tym wydziale od dobrych kilku lat. Dlaczego właśnie w 2004 roku nie podjął tej decyzji, tylko teraz, kiedy wszyscy mieszkańcy kamienicy mają wymienione dowody na nowe? - pyta pani Maria. Okazuje się, że zmiana numeru domu i ulicy wiąże się ze zmianą wszystkich dokumentów, na których znajduje się adres zamieszkania. Ich wymiana łączy się z kosztami i trwonieniem czasu w kolejkach. Mieszkańcy Sulejowskiej (czy właściwie Żurawiej) nie chcą się na to zgodzić. - Biedni mieszkańcy naszej kamienicy muszą zmieniać dowody na nowe, co wiąże się z niemałymi kosztami ? mówi pani Maria, która wyliczyła, że czteroosobowa rodzina składająca się z dorosłych osób musi na ten cel przeznaczyć 180 złotych. - Nowe fotografie: 15 złotych, natomiast dowód to wydatek 30 złotych. Pomnożona suma razy cztery to wynik będący dla niektórych rodzin niemałym problem finansowy. Poza tym kolejki w urzędzie, których nie da się uniknąć - kontynuuje. Pani Rodziewicz jednak na samych wyliczeniach nie poprzestała. Jej kolejna interwencja przyniosła decyzję Urzędu Miasta o darmowych, nowych dowodach osobistych dla 22 mieszkańców kamienicy. Musieliby tylko pokryć koszty fotografii. Takie rozwiązanie nie satysfakcjonowało petentki. - Powiedziałam geodecie, że za jego durne decyzje nawet grosza nie zapłacę, ani ja ani inni lokatorzy - denerwuje się mieszkanka kamienicy i z dozą ironii dodaje: - Darmowe dowody ze zdjęciami powinny być dostarczone do domu, by nie narażać nikogo na koszty ani stratę czasu. Wygląda na to, że mimo protestów mieszkańcy kamienicy nie będą mieli innej możliwości niż wymienić dowody osobiste na nowe. Być może będą to musieli uczynić nie po raz ostatni. Mury budynku, o którym mowa, w szybkim tempie pękają z powodu prac modernizacyjnych na Sulejowskiej. Kamienica grozi zawaleniem, zatem władze miasta będą zmuszone zorganizować nowe lokum dla 22 osobowej grupy lokatorów. Wtedy po raz kolejny będą musieli wraz ze zmianą adresu wymienić dowody tożsamości. Czekając na ostateczną decyzję, nie zamierzają siedzieć cicho i na wszystko dawać pozwolenie. "Za głupie decyzje niech płacą ich autorzy a nie zwykli ludzie. Tak też powinno być w tym przypadku" - denerwują się piotrkowianie. Ewa Tarnowska