Wiadomość o śmierci potwierdził PAP Maciej Englert, dyrektor Teatru Współczesnego w Warszawie. Erwin Axer urodził się 1 stycznia 1917 roku w Wiedniu. Dzieciństwo i młodość spędził we Lwowie. Jest absolwentem Wydziału Sztuki Reżyserskiej Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej (1939). Debiutował jednoaktówką Eugene'a O'Neilla "Ksieżyc nad Karybami" na scenie Teatru Narodowego. Przed wojną przygotował jeszcze na tej scenie operę "Nędza uszczęśliwiona" Macieja Kamieńskiego (1938) i "Zwiastowanie" Paula Claudela (1938) oraz w marcu 1939 roku "Pannę Julię" Augusta Strindberga. Przez pierwsze dwa lata wojny pracował jako reżyser i aktor w Polskim Teatrze Dramatycznym we Lwowie. Tam też wyreżyserował w 1941 roku "Pannę Maliczewską" Gabrieli Zapolskiej i grał epizodyczne role. Od 1949 do 1979 roku, z małymi przerwami, Erwin Axer zajmował się pedagogiką na Wydziale Reżyserii w warszawskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Jest również autorem licznych esejów o teatrze oraz krótkich form literackich, porównywanych często do prozy Antoniego Czechowa, a publikowanych przez lata w miesięcznikach "Dialog" i "Teatr". Część z nich opublikował w książkach: "Listy ze sceny" (1955, 1957), "Sprawy teatralne" (1966), "Ćwiczenia pamięci" (1984, 1991, 1998), "Kłopoty młodości, kłopoty starości" (2006), "Z pamięci" (2007). Krytyk teatralny dr Elżbieta Baniewicz, autorka książki "Erwin Axer. Teatr słowa i myśli" o zmarłym reżyserze: "Umarł człowiek, który był ostatnim ogniwem ważnej tradycji w polskim teatrze. Był uczniem Leona Schillera, bo szkołę teatralną pod jego kierunkiem skończył w 1939 roku, i po wojnie rzeczywiście był jednym z najważniejszych ludzi, którzy kształtowali polski teatr. Podobno to właśnie Schiller powiedział mu na łożu śmierci: +utrzymaj polski teatr w Europie+. Był Europejczykiem w najlepszym sensie tego słowa: światłym, kulturalnym i harmonijnym. W teatrze Axera słowo było o wiele ważniejsze niż sceniczne efekty. Uważał, że najważniejszym środkiem ekspresji człowieka jest słowo, bo słowo niesie myśl. U niego np. scenografia była zawsze służebna wobec słowa. Nigdy nie pozwalał scenografom na rozdmuchane popisy. Scenografia, podobnie jak cały spektakl, miała służyć autorowi. Słowo - uważał Axer - najbardziej precyzyjnie, najwyraźniej i najsubtelniej wyraża człowieka. Wielkość Axera polegała na jego skromności, na tym, że narzucił sobie ograniczenia. Był reżyserem, który uważał, że trzeba pokazać na scenie, wyraźnie urzeczywistnić teatralnie: myśl, czyn, wrażliwość i światopogląd autora. I temu się poświęcał. Urzeczywistnianiu całego bogactwa autora sztuki. Axer był wychowawcą kilku pokoleń polskich reżyserów i aktorów. Premiery w tworzonym przez niego Teatrze Współczesnym były artystycznymi wydarzeniami, a dzięki jego wielkiej europejskiej kulturze widzowie w czasach komunizmu mogli oglądać zagraniczne sztuki niemal równocześnie z ich premierami zagranicznymi. Chciał pokazywać polskiej publiczności, która była za żelazną kurtyną najlepsze dzieła europejskie. Wychował kilka pokoleń najwybitniejszych polskich aktorów. Ich kreacje do dziś są wzorcowe. Wielkość Łomnickiego brała się w dużej mierze ze współpracy z Axerem, z wieloletniego przebywania razem, wspólnego myślenia o świecie. Ten jego wybór, żeby podporządkować się myśli autora, jego stylowi i wrażliwości, był wyborem absolutnie świadomym. I dzięki temu do historii przeszły jego wielkie przedstawienia jak np. "Kariera Arturo Ui". Nikt w Europie nie zrobił lepszego Artura Ui z wielką kreacją Łomnickiego. Nigdy nie uprawiał taniego teatru politycznego, bo uważał, że poglądy polityczne, ale i religijne człowieka, są jego prywatną sprawą. Jego zdaniem, człowiek powinien sprawdzać się w swoim zawodzie, w tym co potrafi. Politykę zostawiał politykom, bo to oni mają zapewnić np. rychliwe sądy, sprawiedliwe prawo itd. Tymczasem, jego zdaniem, rolą artysty jest pokazywanie doświadczenia ludzkiego. Bardzo dbał o jakość swojego człowieczeństwa. Ulubionym jego pisarzem był Montaigne. Warto pamiętać, że Axer bardzo dobrze pisał. Zostawił po sobie eseje i prozę, które pokazują, że był człowiekiem bardzo dobrze władającym piórem. Był bardzo dobrym człowiekiem. Czułym i wrażliwym na innego człowieka. Uważał zawsze, że najpierw jest się człowiekiem, a dopiero potem artystą. Kulturalnie i ujmująco odnosił się do wszystkich ludzi, którzy byli wokół niego. Nigdy nie mówił źle o ludziach. Brzydził się tym. Ucieleśniał najlepsze cechy Europejczyka w sensie, którą wyznaczała twórczość Johanna Wolfganga von Goethego. Chodzi o to, że człowiek ma pewne zadanie budowania własnego człowieczeństwa. Przebywanie z nim i obserwowanie go było dla mnie niezwykłym i wspaniałym doświadczeniem".