Molus nie mówił po polsku, a Zapała po angielsku, jedynym więc sposobem, za pomocą którego mogli się porozumieć pozostały gitary, na których obaj uwielbiali grać. I ten sposób komunikacji pozostał chyba najważniejszy, nawet później, gdy Molus poduczył się polskiego. A potem nastąpił efekt kuli śnieżnej: do duetu dołączył amerykański klawiszowiec Thymn Chase, zawodowy i utytułowany basista Kobra, oraz perkusista i akustyk - Jarek Wyka. Z początku - jak to zwykle bywa - było po prostu pogrywanie w knajpach i na imprezach. Aż w końcu wytłumaczono im, by zabrali się do sprawy poważnie. Ludzie pewnie pytają, skąd ta nazwa. Don't Ask Smingus Tomek: Nie mam pojęcia. David: Zawsze chciałem mieć dwa psy: Dyngusa i Śmingusa (z jakiegoś powodu David na Śmigus Dyngus mówi "Śmingus Dyngus"). To trochę jak z doktorem Jekyllem i panem Hydem, Śmingus i Dyngus. Moja dziewczyna zawsze mówiła, że to ja jestem Śmingus, szczególnie, gdy jestem pijany. Lepiej nie pytaj o nic Śmingusa. Don't Ask Smingus. Tomek: W ogóle nie myślałem o tej nazwie. Myślałem raczej, że zespół w ogóle nie ma nazwy, dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, że ona w ogóle funkcjonuje. Zresztą na początku średnio mi się podobała, teraz już ją jakoś znoszę. David: Bo nikomu nie podoba się ta nazwa, ale każdy o nią pyta. Thymn: Gdy ktoś pyta, "Why Smingus", mówimy "Don't ask". Jak wyglądały początki zespołu? Tomek: Był 2005 rok, David studiował na ASP, to była seria imprez na Kapelancie. Graliśmy wspólne kawałki, a potem, jakieś dwa tygodnie później poznaliśmy Tima. Ktoś nam powiedział, że w Massolicie spotykają się ludzie, którzy robią jakieś ciekawe rzeczy. To było coś w stylu "open mic'". Zagraliśmy tam trzy kawałki: "Meet Me In the Morning", "Soldier On" i "Mystery Train" Presleya. David: Tyle tylko, że myśleliśmy, że to będzie "open mic" jaki jest na całym świecie: piwo i tak dalej. Przyszliśmy w skórzanych kurtkach, a tam książki, cisza, czasem ktoś łyknie kawy? Thymn: Ja też tam wtedy byłem i miałem przy sobie melodicę. Poszliśmy potem do Cafe Szafe, po sąsiedzku, i tam zrobiliśmy mały jam. Zmienialiśmy zresztą miejsca dość często. Porozmawiajmy o waszej muzyce Tomek: Cała muzyka jest podpięta właściwie pod Dave'a, który jest kompozytorem większości utworów i autorem większości tekstów. Dave: Ale to nie znaczy, że to jest wyłącznie moja muzyka. Choć niektóre utwory gram od dawna, "Soldier On" grałem jeszcze w Anglii. Ale teraz jest tak, że zaczynam jakąś piosenkę, to nie mogę skończyć, dopóki nie spotkam Tima. Wtedy kończymy ją w ciągu paru godzin. Tomek: Najbliższa ta muzyka jest może awangardowemu rockowi? A nie awangardowemu bluesowi? Dave: No, tak, mieszanina bluesa, rocka Thymn: Alt folk może. Właściwie tu tylko chodzi o bycie "antypopowym". Dave: Gramy też covery, na przykład "Folsom Prison Blues" Johnnego Casha. A teksty? Z tego, co wiem, inspirujesz się Dylanem. Czy "Soldier on" to coś w jego stylu? Dave: Dylan był inspiracją pierwszą, od tego zaczęła się moja miłość do muzyki. Ale nie jest inspiracją bezpośrednią. "Soldier On" nie ma nic wspólnego z wojskiem, z takimi protestowymi klimatami. To jest znowu o Dr Jekyll i Mr Hyde, ale sytuacja, w której życie zmienia się w Mr Hyde'a. To ta nieprzyjemna strona życia, z którą musisz żyć, nawet, jeśli masz je na plecach. Z kolei "Landslide" to pewna historia z lat sześćdziesiątych, na walijską wioskę zawaliła się ziemia, zginęło wielu ludzi. Gdy byłem mały zobaczyłem zdjęcie stamtąd i nigdy się od niego nie uwolniłem. Tomek: Za wyjątkiem "Kiss Goodnight", bardziej frywolnej, wszystkie inne wiążą się raczej z jakimiś osobistymi przeżyciami. Dave: Z kolei "Batman", wbrew wszelkim pozorom, jest o tym, że jesteśmy daleko od domu No tak, wszyscy jesteście daleko od domu. Tomek ma stosunkowo najbliżej, ale Tim i David nie bardzo. Można powiedziec, że jesteście częścią krakowskiej ekspackiej sceny muzycznej. Jest w ogóle coś takiego jak ekspacka scena muzyczna? Thymn: No, było parę zespołów, Fox Gang, Urban Jellen Test, zresztą w tym ostatnim graliśmy wspólnie z Jarkiem. Tomek: Nie jestem pewien, czy jest teraz taka scena. David: nie ma teraz takiej sceny Tomek: W ogóle trudno powiedzieć, że jesteśmy częścią jakiejś sceny. Chodziło o przyjemność po prostu, przecież my graliśmy na ogniskach Thymn: Poza tym my się po prostu znamy jako koledzy, graliśmy u Tomka na ślubie Dave: Wyglądaliśmy jak Beatlesi, w garniturach itd. Tomek: Potem graliśmy te swoje rzeczy, ludziom zaczęło się to podobać. Potem pojawił się Kobra, poznaliśmy go na "sesjach w kuchni" u koleżanki. Mój kolega Paweł Zieliński pojawił się na jednym z koncertów. To szef mojej żony, współprowadzi duże biuro architektoniczne w Krakowie. Po koncercie powiedział, że coś z tym trzeba zrobić, i to on znalazł nam studio i zasponsorował je. I bardzo mu za to jesteśmy wdzięczni. Thymn: Nagraliśmy cały materiał w 5 dni na początku czerwca. Wcześniej zaczęliśmy regularne próby i nagraliśmy naszą EP-kę. Wydaliście ją własnym sumptem? Thymn: Tak, my płaciliśmy, nie ma żadnej reklamy na okładkach itd. Udało nam się nagrać 6 numerów. Więc w sumie to już podchodzi pod LP, bo według Zaiks LP zaczyna się od 5 numerów. Tomek: Na razie zdecydowaliśmy się na wytłoczenie 500 egzemplarzy. David: Sprzedawać je chcemy na koncertach. Premierowy nasz koncert będzie w Harrisie, w piątek 31 więc tam na przykład będzie można ją kupić. Thymn: Często grywamy w cafe Szafe. To taki trochę nasz dom David: Ale nie spałem tam jeszcze. Graliście też na festiwalach? Tomek: Te festiwale to były bardzo fajne sprawy, ale cóż - graliśmy na przykład na Dniach Bodzentyna przed Eweliną Flintą, więc widzisz. Albo np. w Krośnie na dniach wina, który organizował mój kolega. Graliśmy w "Trójce", w programie Agnieszki Szydłowskiej poświeconym obcokrajowcom mieszkającym w Polsce, to było nagrywane na Placu Nowym. Macie fachowego basistę: Kobrę. Grał z wielkimi. Tomek: Kobra to profesjonalny muzyk, czuję do niego duży respekt. Dawid: Kobra ma doświadczenie, uważnie go słuchamy, kiedy coś radzi. Thymn: Jego portfolio jest imponujące. Grywał z Kozakiewiczem, z Waglewskim.. Kobra: Grałem z nim kilka koncertów, z Voo Voo. Grałem w Ziyo przez jakiś czas, w latach 97 - 99, nie udało mi się żadnej płyty nagrać, bo to akurat był okres bezpłytowy. Z Gawlińskim miałem dużo do czynienia, zaprzyjaźniliśmy się. Z Wojtkiem Klichem. Ania Wyszkoni zaprosiła mnie do solowego projektu. Kobra: Po raz pierwszy gram w kapeli, która mimo, ze nie występowała na wielkich scenach, ma sens. Te dźwięki mają sens. To spokojnie można grać na wielkich, światowych festiwalach. Brzmienie głosu wokalisty, nikła ilość solówek - band jest bandem, grają wszyscy. Jest synergia, to nie jest podkład dla solisty, tylko to ma w całości grać. Nastrój jest istotny. Wierzę, że Don't Ask Smingus zrobi karierę poza granicami kraju Jest jeszcze Jarek Wyka, dziś nieobecny. Tomek : Jarka Wykę poznaliśmy przez Tima, on był akustykiem u Tima w jego słóowmnym zespole, Eluktrick, grał w innym zespole, w którym się udziell.ismy, Urban Jellen test. Poza tym Jarek ma studio, w którym też czasem grywamy. Parę słów o waszej muzyce? Thymn: To jest bardzo naturalne. Gramy jak zespół na próbach i koncertach. Dave: Nie mamy ciśnienia, żeby być oryginalnymi. Po prostu robimy swoje. Thymn: wszyscy chcą być oryginalni. A my po prostu sobie gramy, a oryginalność przychodzui sama. Bo jednak jesteśmy oryginalni, mimo wszystko. Kobra: gdyby tu została sama gitara z wokalem to też by było fajne, to nie jest produkcja. Pozostałe instrumenty dochodzą. Powstrzymujemy się wręcz, żeby za dużo nie zagrać. Gitarę i wokal trzymamy na świeczniku. Nie epatujemy słuchacza. To ma być wrażenie od środka u słuchacza, nie chcemy uderzać go czymś efekciarskim. Niech każdy z was w jednym zdaniu powie, co charakteryzuje tę muzykę: Tomek: Muzyka prosta i szczera Thymn: Nie. Ona jest szczera i oszukańcza jednocześnie. Kobra: Muzyka ludzi, którzy nie muszą nic nikomu udowadniać David: robię to, co chcę Jak wyglądają wasze plany? Tomek: Nagranie było przełomowym momentem. Najpierw traktowałem zespół jako coś fajnego po pracy. Ten materiał ma taki potencjał, ze trzeba iść z nim szeroko. Kobra kiedyś powiedział, że to będzie albo wielkie, albo nic z tego nie będzie. Więc albo to zaistnieje, a jeśli nie, to i tak dobrze jest tak, jak jest. Thymn: idziemy do przodu, jak każdy zespół, mamy coraz większą motywację. Polski rynek muzyczny jest dość zamknięty w sobie, nie ma specjalnie szerokich horyzontów. To może znaczyć, że albo znajdzie się dla nas miejsce - bo jesteśmy inni od wszystkiego, albo zostaniemy wykluczeni. Ale jeśli tu nas nie będą chcieli - spróbujemy za granicą. Kto wie?