Prof. Iwanow uważa, że Polacy byli pierwszą grupą społeczną w ZSRR, którą Stalin skazał na zagładę z powodów narodowych. "Operacja polska" oznaczała śmierć przez rozstrzelanie dla ponad 111 tysięcy osób, czyli niemal jednej piątej wszystkich Polaków, którzy po traktacie ryskim znaleźli się w granicach Związku Sowieckiego. Spis ludności ZSRR z 1926 roku podaje, że w kraju mieszkało 782,3 tys. Polaków, głównie na Białorusi i Ukrainie, duże skupiska ludności polskiej były też w Moskwie, Smoleńsku i Leningradzie. Po klęsce bolszewików pod Warszawą w sierpniu 1920 r., gdy upadły nadzieje na rozprzestrzenienie się rewolucji na Polskę, komuniści postanowili stworzyć namiastkę polskiej republiki sowieckiej na terytorium ZSRR, co miało służyć jako broń ideologiczna przeciwko II RP. W 1925 r. powołano polski rejon narodowościowy na Wołyniu, który wszedł do historii pod nazwą Marchlewszyzna, później w 1932 r. powstał Polski Rejon Narodowy im. Feliksa Dzierżyńskiego na Białorusi. Szybko okazało się, że polskie regiony są wyjątkowo oporne wobec kolektywizacji. Polscy chłopi nie chcieli wstępować do kołchozów, okazali się też bardzo przywiązani do katolicyzmu. W połowie lat 30. władze sowieckie uznały, że eksperyment stworzenia "sowieckiej Polski" nie powiódł się. Polskie regiony zlikwidowano, a tysiące Polaków deportowano do Kazachstanu. Licząca dziś ok. 100 tys. osób grupa ludności polskiego pochodzenia w Kazachstanie to w dużej mierze potomkowie obywateli z Marchlewszczyzny i Dzierżyńszczyzny. Był to jednak dopiero początek represji. W prasie sowieckiej rozpoczęła się nagonka na Polaków, których przedstawiano jako "szpiegów faszystowskich", "sabotażystów" i "szkodników". Kampanię rozpętano w oparciu o intrygę wywiadowczą - rzekomo Związkowi Radzieckiemu zagrażali agenci tajnej Polskiej Organizacji Wojskowej - organizacji z czasów wojny polsko-bolszewickiej. 11 sierpnia 1937 roku Nikołaj Jeżow, po otrzymaniu zatwierdzenia przez Biuro Polityczne KC WKP(b), wydał rozkaz operacyjny nr 00485, który przewidywał aresztowanie określonych grup Polaków zamieszkujących ówczesny ZSRS i ukaranie ich "w dwóch kategoriach". Pierwsza z tych kategorii, obejmująca zdecydowaną większość, tj. niemal 80 proc. objętych akcją, została zamordowana; druga została wysłana do więzień i łagrów. W sumie, jak ustaliło rosyjskie stowarzyszenie Memoriał, represjonowano 143 tys. osób, 139 tys. skazano, a 111 tys. 91 rozstrzelano. Większość tych, których wysłano do łagrów, zmarła wkrótce w wyniku przepracowania, głodu i chorób. Rozkaz przewidywał, że po aresztowaniu męża aresztowana ma także zostać jego żona, i za sam fakt bycia żoną wroga ludu ma zostać zesłana - w praktyce najczęściej do Kazachstanu - na 5 do 10 lat. Z kolei dzieci wroga ludu, zgodnie z tym rozkazem, trafiały do domów dziecka, majątek rodziny konfiskowano w całości. Największą liczbowo grupę ofiar stanowili polscy chłopi, zdarzały się wsie, w których wywożono na rozstrzelanie wszystkich mężczyzn, jakich udało się NKWD aresztować. W miastach uciekano się do takich metod jak np. wyłapywanie ludzi na podstawie książek telefonicznych, choć w ZSRR telefonów było niewiele, do akcji angażowano także poborców opłat za energię elektryczną, będących jednocześnie agentami tajnej policji, którzy odwiedzając mieszkania odbiorców prądu bądź przeglądając listy płatników za energię, poszukiwali tych, którzy byli obcej, wrogiej narodowości. Ofiarami "operacji polskiej" byli także polscy komuniści. W 1926 r. KPP poparła początkowo przewrót Piłsudskiego, co Międzynarodówka Komunistyczna wypominała jej później jako "błąd majowy". Stalin pisał, że KPP była "chora na trockizm" i "prawicowość". Partię więc rozwiązano i zamordowano niemal wszystkich działaczy wyższego stopnia - w różnych źródłach mówi się o od 3 tys. do 5 tys. ofiar. Szef bezpieki Jeżow, organizując kolejne operacje "narodowościowe", nakazywał NKWD postępować według zasad "rozkazu 00485" - tego, który dotyczył Polaków. W pewnym sensie represje przeciw Polakom były wzorcowe - pisze Iwanow. Historyk uważa, że w Polsce wiedza o tym, co stało się w ramach "operacji polskiej" jest bardzo fragmentaryczna i mało rozpowszechniona. Historyk i politolog PAN prof. Wojciech Materski już w 2013 r. oceniał, że w wyniku działań NKWD podczas "operacji polskiej" mogło zginąć nawet 140 tys. Polaków. "Masowy mord na Polakach w sowieckiej Rosji w latach 1937-1938 był jednym z największych ludobójstw w historii naszego narodu" - powiedział prof. Materski w wywiadzie dla portalu dzieje.pl. O ile z rąk sowieckich w latach 1939-1945 zginęło - jak mówił Materski - ok. 150 tys. obywateli polskich, to niewiele mniej, bo nawet 140 tys. Polaków, zginęło w wyniku tzw. operacji przeprowadzonej przez NKWD w latach 1937-1938. "Nazwa "operacja polska" to eufemizm. W gruncie rzeczy to był systematycznie i masowo przeprowadzony mord na Polakach. Klasyczne ludobójstwo, gdzie wystarczało być polskiej narodowości, żeby zginąć" - podkreślał Materski. Książka "Zapomniane ludobójstwo" ukazała się nakładem wydawnictwa Znak.