Kontrowersyjny reżyser, którego wcześniejsze spektakle elektryzowały publiczność i dzieliły krytyków, znany jest z zainteresowania historią współczesną. Aktualna sytuacja społeczno-polityczna często staje się u niego ciekawym kontekstem dramatu, co stwarza możliwość podjęcia żywego dialogu z publicznością. Tak było w przypadku takich spektakli jak Rewizor, Fanta$y czy Szewcy u bram. Artysta od początku zapowiadał, że zamierza za pomocą Trylogii rozprawić się z narodowymi mitami, które nadal stanowią element konstytuujący współczesne społeczeństwo. Można było domyślać się, że efekt będzie w równej mierze kontrowersyjny, co nieoczekiwany. Tak też się stało - Klata widzi Trylogię wbrew naszym przyzwyczajeniom, ukształtowanym przede wszystkim filmami Jerzego Hoffmana, proponując w to miejsce własną lekturę dzieła Sienkiewicza. Przekłada się to na dobór aktorów, obsadzanych wbrew warunkom - postarzałych, pozbawionych urody filmowych amantów i uwodzicielek. Narodowi herosi są u Klaty zmęczeni, brzydcy i groteskowi. W scenerii zdominowanej przez szpitalne łóżka, gdzie jest też miejsce na obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, rozgrywa się walka z idealizującą wizją polskiej społeczności. Bohaterowie zbiorowej wyobraźni: Kmicic, Skrzetuski, Wołodyjowski, Zagłoba - to u Klaty postaci obciążone narodowymi wadami: ksenofobią, fanatyzmem religijnym, zbędną pychą, niezrozumieniem wielkiej polityki. Reżyser wyśmiewa je z przenikliwością i celnością godnymi Gombrowicza, a jednocześnie - widząc w bohaterach Sienkiewicza nie tylko kabaretowe marionetki, ale również uniwersalne archetypy polskiego losu - co rusz zmienia tonację buffo na serio. "Przez szyderstwo i drwinę przebija jednak autentyczna miłość Klaty do tego utworu. Krytyczna lektura rzadko bierze się przecież z nienawiści do książki czy autora. To raczej chęć sprawdzenia, jak to zabrzmi jeszcze raz po latach od pierwszego czytania. Finał Pana Wołodyjowskiego wprowadza nową tonację. Polski kabaret zmienia się w lament nad polskim losem. Rzeź, jaką urządza Tuhajbejowicz, przypomina sowiecką egzekucję. Wzrusza monolog małego rycerza poprzedzający słynne Nic to. Nagle widzimy świat i bohaterów Sienkiewicza w zupełnie innym świetle. Klata ocala skrytą pod obyczajami godowymi prawdziwą miłość, trudny heroizm i autentyczne poświęcenie bohaterów dla ojczyzny. Nawet błazny kochają i umierają naprawdę. Stało się. Jan Klata zrobił wreszcie spektakl o miłości".