Polskie teatry repertuarowe i sceny operowe tym różnią się od muzeów, galerii, bibliotek i kin, że na okres wakacji zawieszają działalność. Jednak w tym roku część scen postanowiła skończyć z tą tradycją. Z jakim efektem? Lato małych scen Teatry prywatne, takie jak Teatr Polonia prowadzony przez Krystynę Jandę, warszawski Teatr Kamienica czy krakowski Teatr Nowy, grają non stop. Wystawiają małoobsadowe sztuki, często w gwiazdorskiej obsadzie i nie narzekają na brak zainteresowania ze strony widzów. Także w lecie. Wakacje to też czas, kiedy małe teatry - na co dzień w cieniu dużych scen - mogą powalczyć o nowych widzów, tak jak Teatr Ludowy w Krakowie, Teatr im. Witkacego w Zakopanem, czy Teatr Atelier w Sopocie. Wiele scen otwiera też teatry ogródkowe - często pod gołym niebem, z lżejszym repertuarem. "Kraków słynie z teatrów, więc ludzie, którzy przyjeżdżają tu na tydzień, oczekują pełnej oferty kulturalnej. Tymczasem teatry są zamknięte. Dlatego my postanowiliśmy być w tym czasie otwarci" - mówił w wywiadzie dla "Gazety Krakowskiej" Piotr Sieklucki, dyrektor Teatru Nowego. Takie decyzje dyrektorów teatrów wymuszone są także względami ekonomiczne. W okresie kryzysu ciężko o sponsorów i dotacje, więc aby uchronić swoje placówki przed plajtą, postanowili sięgnąć do kieszeni widzów również w wakacje. Widzowie na szczęście nie narzekają. Choć Teatr Polonia przez cały lipiec i sierpień gra od dwóch do czterech spektakli dziennie, na większość spektakli pozostały już tylko pojedyncze miejsca. Na słynny spektakl "Boska" z Krystyną Jandą, grany pod koniec sierpnia, od dawna nie ma biletów. Niektóre teatry przygotowały specjalnie na okres letni spektakle premierowe. Laboratorium Dramatu, w czasie letniego przeglądu, wystawiło aż trzy prapremiery: "Cukier Stanik", "Jordan", "Przylgnięcie". Teatr Nowy z Krakowa przygotował polską prapremierę słynnego dramatu "Novecento" i spektakl muzyczny "Ćma". Dużym wydarzeniem było też wznowienie legendarnej "Białej bluzki" Agnieszki Osieckiej. Teatr Polonia pokazywał ten spektakl w czerwcu i w lipcu. Festiwale rządzą! Niemal w każdym większym mieście odbywają się w tym roku festiwale teatrów ulicznych, skierowane głównie do turystów. W lipcu byliśmy świadkami dwóch najważniejszych: XIV edycji Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Plenerowych i Ulicznych FETA w Gdańsku i XIII Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Ulicznych w Krakowie. Jednak wakacje to również uczta dla prawdziwych koneserów teatru europejskiego. Dwie najważniejsze imprezy, odbywające się już od ponad sześćdziesięciu lat, to festiwale w Edynburgu i w Awinionie. Niemal co roku z sukcesami pokazywane są tam polskie produkcje teatralne. Zeszłoroczny festiwal w Awinionie otwierał polski spektakl "(A)pollonia" w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego. Wzbudził zachwyt u wszystkich recenzentów, a dwutysięczna publiczność oklaskiwała go na stojąco. Oba festiwale są jednymi z najważniejszych wydarzeń artystycznych na świecie, więc udział w nich polskich spektakli to sprawdzony sposób na promocje naszej kultury za granicą. Widzowie, którzy pozostaną w kraju, też mają bogaty wybór: w Poznaniu już po raz dwudziesty odbył się Międzynarodowy Festiwal Malta, rokrocznie letnie przeglądy teatrów stanowią atrakcję w Wałbrzychu i Międzyzdrojach. Zwieńczeniem lata będzie festiwal Łódź Czterech Kultur, w programie którego teatr zajmował istotne miejsce. Jak będzie w tym roku, po zmianie nazwy i dyrekcji, przekonamy się w pierwszych dniach września. Teatr bez sezonowej przerwy? Warto zapytać, dlaczego mimo zapotrzebowania na dobry teatr, sceny repertuarowe nie działają w lipcu i sierpniu. Wpływa na to długoletnia tradycja, ale też względy racjonalne. Kiedy w lecie aktorzy pracują nad własnymi projektami lub - jeśli mają szczęście - na planach filmowych, to w teatrach trwają przygotowania do nowego sezonu. Tylko w tym okresie można modernizować, w większości stare, domagające się gruntownego remontu budynki. Prowadzone są również konieczne inwentaryzacje i dopinane plany repertuarowe na najbliższy sezon. Innym problemem są widzowie. W czasie urlopu chętnie obejrzą recital na scenie pod gołym niebem lub kameralny spektakl w gwiazdorskiej obsadzie. Trudno jednak przewidzieć, czy tak samo chętnie uczęszczaliby na repertuarowe, często trudne w odbiorze, a przy tym drogie w wystawieniu, przedstawienia repertuarowe. Miejmy nadzieje, że dyskusja nad komercjalizacją teatrów i powolnym zmniejszaniem dla nich dotacji budżetowych skłoni, prędzej czy później, większość scen do rezygnacji z dwumiesięcznej przerwy między sezonami. Karolina Kapralska