- Tadeusz Konwicki był powszechnie uznawanym wielkim mistrzem. Kochaliśmy jego książki. Był wielkim magiem prozy, człowiekiem, który tworzył z niesłychanym wyczuciem realności, ale zawsze był w jego twórczości jakiś element magiczny. Był alchemikiem prozy - mówił Huelle.- Konwicki był taką postacią jak Guślarz z "Dziadów" Mickiewicza, umiał przywoływać duchy przeszłości, świata, który przeminął. Był człowiekiem niesłychanie mądrym i uczciwym wobec siebie. Jak Jacek Trznadel napisał "Hańbę domową" - zbiór wywiadów z polskimi pisarzami, którzy w młodości przeżyli zaangażowanie w komunizm, to Konwicki powiedział takie mocne zdanie - że miał wtedy 17 lat, wyszedł z partyzantki po przegranej wojnie, jego dowódcy albo zginęli, albo byli w Londynie, a on chciał żyć, był młody. To jest bardzo prawdziwe. Nie bredził o ukąszeniu heglowskim, o zaczarowaniu ideologią, powiedział prawdę - powiedział Huelle. Autor "Weisera Dawidka" z całej twórczości Konwickiego najbardziej lubi mało dziś pamiętaną powieść "Dziura w niebie" o dzieciństwie i młodości. - Jego pokolenie pisarzy odchodzi, był jednym z ostatnich polskich pisarzy o takim formacie i autorytecie. Teraz pisarze mają zupełnie inną pozycję niż jeszcze 20 lat temu, nie mają takiego znaczenia, rzadko są dla czytelników autorytetem - mówił Huelle. Od kilku lat Konwicki wycofywał się z życia literackiego, nie publikował nowych książek, odmawiał wywiadów. - Konwicki bardzo pięknie się wycofywał. Jest taki typ starca, który musi do końca życia występować na scenie, co bywa żenujące, niesmaczne. Konwicki od lat po trochu odchodził ze sfery publicznej. Udzielił jeszcze kilku wywiadów. Ale nie był tym typem starca, który do końca musi być na scenie. On coraz bardziej wchodził w milczenie - dodał Huelle.