Majster obiecuje realizację zlecenia na czas, szybko jednak okazuje się, że nie będzie to takie proste i pociągnie za sobą kolejne wizyty Adama we wsi. Chłopak regularnie odwiedza majstra i dopinguje go do skończenia roboty a przy okazji stopniowo poznaje miejscową historię miłości stolarza do pięknej Hrapkowej. Jak często w życiu i w literaturze, tak i u Dymnego miłość łączy się ze śmiercią, a dawna historia miłosna niespodzianie okaże też swoją dramatyczną stronę. W tej lekkiej, urokliwej opowieści, dwa plany ? filmowy i sceniczny ? nakładają się na siebie i dialogują ze sobą, pozwalając widzom na przekroczenie ograniczeń tradycyjnej sceny teatralnej. Niewątpliwą zasługą reżysera jest podkreślenie subtelnego poczucia humoru, jakie cechowało autora dramatu, Wiesława Dymnego, legendarnego artysty związanego z Piwnicą pod Baranami, poety, prozaika, satyryka. Także reżyser, Andrzej Sadowski, to postać związana z krakowskim środowiskiem artystycznym: absolwent Wydziału Aktorskiego PWST w Krakowie w 1982 roku, od początku lat osiemdziesiątych, do 2003 roku prowadził w Krakowie wspólnie z Katarzyną Deszcz undergroundowy Teatr Mandala. Właśnie w Mandali powstało kilkadziesiąt projektów artystycznych z różnych dziedzin sztuki pokazywanych na wielu festiwalach teatralnych i performerskich w 35 krajach świata. Od wielu lat związany jest z kilkunastoma europejskimi centrami teatralnymi, gdzie prowadzi zajęcia warsztatowe. Od 1997 roku prace artysty można oglądać w teatrach repertuarowych na terenie całej Polski (m.in. Zabrze, Gdynia, Radom, Katowice) oraz za granicą (m.in. Chorwacja, Japonia, Niemcy, Anglia, Irlandia, Szkocja, USA, Turcja, Ukraina, Norwegia, Portugalia, Kanada oraz Rosja. Obecnie poza reżyserią i scenografią zajmuje się też współpracą z tancerzami oraz muzykami w ramach projektów podejmowanych przez formacje a&a&a & herrkopf. Jeśli powiem, że w kolorach i kształtach scenografii, w światłach, muzyce, kostiumach, a głównie w aktorstwie, snują się echa niepowtarzalnej, słodko-gorzkiej ironii naszych braci Czechów, Hrabala bądź Skvoreckiego - to sedno seansu Sadowskiego wypowiem. Tak, tu wszystko idzie po włosie, tylko po włosie. Żadnych skrajności, żadnej przesady, żadnego przyciskania pedału efekciarstwa do dechy. Nawet śladu scenicznej tromtadracji. To, co jest sferą zbrodni - nigdy nie stacza się w wagnerowską smołę. Co na kanwie lokalnego kolorytu wsi bez znaczenia mogło się w slapstickowe jajcarstwo przepoczwarzyć - pozostaje lekkością pyszną, niedopowiedzeniem, sprawą dyskretnych gestów, kilku zaledwie?. (Paweł Głowacki ?Dziennik Polski? nr 118, 21.05.2009)