Pierwszy odcinek serialu TVP wyemitowała w poniedziałek, drugi - we wtorek. Pokaz ostatniej części poprzedzono wprowadzeniem historycznym. Wyprodukowany dla niemieckiej publicznej telewizji ZDF obraz w reż. Philippa Kadelbacha, po raz pierwszy zaprezentowany niemieckim telewidzom w marcu, ukazuje II wojnę światową przez pryzmat losów pięciorga młodych berlińczyków: oficera Wehrmachtu Wilhelma, jego młodszego brata, także powołanego do wojska Friedhelma, zakochanej w Wilhelmie pielęgniarki Charlotte, marzącej o karierze piosenkarki Grecie oraz jej chłopaka, Żyda Viktora. Akcja serialu toczy się w latach 1941-1945 - od ataku Wehrmachtu na ZSRS po kapitulację Niemiec. Z polskimi wątkami w filmie łączą się losy Viktora, który ucieka z transportu do Auschwitz i przyłącza się do oddziału AK. Bohater, pomimo wykazanej wielokrotnie odwagi w walce z Niemcami, zostaje usunięty z oddziału, gdy wychodzi na jaw, że jest Żydem. Wcześniej partyzanci z AK zatrzymują po walce niemiecki pociąg, lecz gdy okazuje się, że przewożeni są nim Żydzi z obozu koncentracyjnego, zostawiają wagony zamknięte, wydając więźniów na pastwę Niemców. Po środowej emisji trzeciego odcinka serialu TVP pokazała debatę dotyczącą sposobu przedstawienia w nim Polaków oraz problemu odpowiedzialności Niemców za zbrodnie II wojny światowej. Według dr Thomasa Webera, niemieckiego historyka z Uniwersytetu w Aberdeen, serialowi bohaterowie zostali pokazani wielowątkowo. Sylwetki Polaków - dodał badacz - w wielu momentach zostały ujęte w niewłaściwy sposób, jednak twórcy serialu ukazali także ich dobre strony. "Rozumiem reakcję polską, ale uważam, że serial osiągnął swój cel - pokazał jak normalni Niemcy stali się mordercami na froncie" - podkreślił Weber. W jego opinii, problemem nie jest sam film, a ignorancja w Niemczech o cierpieniach Polaków. Niemiecki historyk zaapelował, aby powołać europejską komisję ds. prawdy, która zabierałaby głos właśnie m.in. w sprawach, których dotyczyła środowa dyskusja. Były ambasador Izraela w Polsce prof. Szewach Weiss zwrócił uwagę, że serial "Nasze matki, nasi ojcowie" jest produkcją bardzo ważną, choć budzącą wątpliwości ze względu na zastosowaną w niej chronologię oraz rozpowszechniany wizerunek Polaków. "Nie pokazano m.in. poparcia niemieckiego społeczeństwa dla Adolfa Hitlera już w latach 30. XX w." - podkreślił izraelski dyplomata, akcentując, że zbrodnicza ideologia doprowadziła Niemców do stworzenia na okupowanych przez nich terytoriach fabryk śmierci. "W Polsce był antysemityzm, ale Polacy fabryki śmierci nie stworzyli" - tłumaczył Weiss. W ujęciu prof. Tomasza Szaroty, historyka z Polskiej Akademii Nauk, niemiecki serial jest najlepszym dowodem na to, że stereotyp Polaka-antysemity jest wciąż żywy w Niemczech. "Będą problemy z odbiorem tego serialu, dla wielu Polaków będzie on czymś bolesnym i wywoła protest" - prognozował naukowiec. "Potraktowaliśmy ten film jako obrazę Armii Krajowej, części Wojska Polskiego, formacji walczącej o wolność Rzeczypospolitej. Jeżeli ktoś powie, że w AK zdarzali się antysemici, to się zgodzimy, ale jeżeli ktoś powie, że AK była antysemicka - będziemy głośno protestować" - mówił wiceprezes Zarządu Głównego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej ppłk Tadeusz Filipkowski. Zaznaczył, że pokazanie tendencyjnej w jego ocenie produkcji telewizji ZDF będzie kształtowało nieprawdziwy wizerunek polskiego podziemia na świecie. Prawda jest jedna, natomiast mogą być jej różne wizje, różne opinie na jej temat" - powiedział PAP historyk prof. Jerzy Eisler z PAN, komentując serialowe losy Niemców. "Wersja II wojny światowej pokazana w niemieckiej produkcji utrwala coraz częściej obecny w Niemczech sposób mówienia o historii. Proces ten został zainicjowany na dobrą sprawę dopiero po zjednoczeniu dwóch państw niemieckich w 1990 r. Mniej więcej od tej chwili jesteśmy świadkami działania, które ma udowodnić, że Niemcy także byli ofiarami nazistów, że nazizm był dla nich czymś obcym, wręcz wrogim tradycji narodu filozofów" - wyjaśnił Eisler. W jego opinii, nieuwzględnienie przez twórców serialu lat 1939-1941, kluczowych dla historii wielu państw europejskich, w tym Polski, będzie skutkować popularyzacją wypaczonego obrazu historii II wojny światowej. Poza tym - dodał Eisler - serial ma niskie walory artystyczne. "Uważam, że jest to film słaby, dość płytki w wymiarze aktorstwa i scenariusza. W tle całej tej opowieści widać stereotypowe postrzeganie świata" - ocenił historyk. Dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN dr Andrzej Zawistowski przypomniał w rozmowie z PAP, że w 2009 r. znany niemiecki tygodnik "Der Spiegel" opublikował artykuł o europejskich pomocnikach Hitlera, z którego wynikało, że antysemityzm przed 1939 r. był w Europie powszechny, a Niemcy w czasie wojny wykonali coś, na co i tak wszyscy inni mieli ochotę. "Z niemieckiego serialu płyną podobne wnioski" - podkreślił, odnosząc się do zaprezentowanego w nim wizerunku polskich partyzantów. "Zbudowano obraz, w myśl którego Polakom tak naprawdę było na rękę, to co zrobił Hitler (...). Zapomniano jednak, że antysemityzm był ideologią armii niemieckiej, a nie AK" - podsumował badacz.