W piątek na ekrany polskich kin wchodzi film "Wołyń" Wojciecha Smarzowskiego. W rozmowie z PAP Sawczenko podkreśla, że polsko-ukraińska historia nie jest prosta i nie dotyczy wyłącznie Wołynia. "Można znaleźć dużo momentów z historii, w których były nieporozumienia. Uważam jednak, że jest to historia i dobrze, że pojawia się film" - mówi PAP. Jej zdaniem o bolesnych sprawach trzeba rozmawiać. "Ale historia nie powinna prowadzić do pogorszenia stosunków, przyszłości, bo w takiej sytuacji będziemy tę historię powtarzali i nie będziemy wyciągać z niej wniosków. Mam nadzieję, że nasze stosunki będą dobre, ale historii trzeba się uczyć i najważniejsze, by różni politycy z dwóch stron nie starali się jej wykorzystać dla swoich celów, bo to będzie szkodą dla naszych narodów i będzie radością dla naszego wroga, Rosji" - podkreśla. Sawczenko uważa, że stosunki ukraińsko-polskie są w ostatnim czasie "niezłe, a nawet bardzo dobre". "Wspiera nas zarówno Polska, jak i kraje, które kiedyś były bliskie, czy też znajdowały się w orbicie Związku Radzieckiego, czyli kraje bałtyckie. One nas rozumieją i jest to bardzo miłe. Dostaliśmy bardzo dużo pomocy od Polaków podczas Majdanu i podczas tej wojny. Oczekuję, że będziemy rozwijać nasze relacje niezależnie od tego, jak będą zmieniały się rządy. Niezależnie od tego, jacy populiści i jacy ludzie nie dochodziliby do władzy, ludzie pozostają ludźmi" - dodaje. "Mamy wiele wspólnego, mamy bardzo dobrą komunikację między młodzieżą, mamy wspólne szkolenia i sądzę, że będzie się to tak dalej rozwijało. Polska jest oczywiście o krok przed Ukrainą i bardzo przyjemnie jest widzieć to wszystko, gdy się tu przyjeżdża. Bardzo bym chciała, by Ukraina szybko nadrobiła zaległości i znalazła się na poziomie Polski. Mamy czego się od was uczyć. Ja sama chcę teraz zapoznać się z polskim systemem samorządowym, bo jest to dziś bardzo potrzebne Ukrainie i sądzę, że czeka nas długa i silna przyjaźń" - dodała. 35-letnia porucznik ukraińskich sił zbrojnych Nadia Sawczenko jest obecnie posłanką partii Batkiwszczyna byłej premier Julii Tymoszenko. W marcu rosyjski sąd skazał ją na 22 lata więzienia, uznając, że jest współwinna śmierci dwóch rosyjskich dziennikarzy podczas walk w Donbasie w 2014 r. Sawczenko, która jako urlopowana oficer ukraińskiej armii walczyła wtedy przeciwko prorosyjskim separatystom, nie przyznała się do winy. Lotniczka twierdzi, że została uprowadzona przez separatystów do Rosji, zanim dziennikarze zostali zabici. Sawczenko powróciła 25 maja do ojczyzny, wymieniona na dwóch skazanych na Ukrainie żołnierzy rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU, Jewgienija Jerofiejewa i Aleksandra Aleksandrowa. Łukasz Osiński