Pewne jest tylko to, że figurę skradziono podczas prac remontowych w placówce. Jej brak kierownictwo muzeum odkryło trzy miesiące temu, gdy po ich zakończeniu miała wrócić na swoje miejsce - w ogrodzie rzeźb. Natychmiast powiadomiono policję, ale statui nie udało się odzyskać. Jej wywiezienie z muzeum z pewnością nie było łatwe, gdyż rzeźba wykonana z brązu ma wysokość 127 cm. Dziennikarze gazety "Haarec" dowiedzieli się od pracowników ochrony, że w ogrodzie rzeźb nie ma kamer bezpieczeństwa, ani nawet oświetlenia i że nie zmieniło się to od czasu kradzieży, którą utrzymywano w tajemnicy ze względu na "dobro śledztwa". Tym samym argumentem posługuje się dyrekcja muzeum odmawiając komentarza na temat domniemanego braku odpowiednich zabezpieczeń. Rzeźba powstała na początku lat 90. XIX wieku i była jedną z serii kilku dzieł, które stworzył Rodin projektując paryski pomnik pisarza i dramaturga Honoriusza Balzaka. Artysta pracował nad nim osiem lat i uznawał za swoje najważniejsze i najbardziej śmiałe dzieło. Statuę podarował jerozolimskiemu muzeum amerykański kolekcjoner żydowskiego pochodzenia Billy Rose. Była eksponowana w muzealnym ogrodzie rzeźb, noszącym imię darczyńcy. Trudno ocenić wartość skradzionego dzieła. Dwa lata temu rzeźba "Pocałunek" tego samego artysty została sprzedana na aukcji za prawie 3,5 mln dolarów, a inna - "Ewa" - za 19 mln. Uważa się jednak, że "Nagi Balzak..." nie osiągnąłby takiej ceny.