Niezależnie od pobudek materialnych, Gombrowicz, pisząc "Opętanych", dobrze się bawił: respektował zasady gatunku, wymagającego kulminacji napięcia w zakończeniu kolejnego odcinka tak, by czytelnik z niecierpliwością czekał na kolejny, a jednocześnie doprowadzał do absurdu niezwykłość czekających na bohaterów zdarzeń. Są tu wszystkie ulubione przez gotyckich powieściopisarzy pomysły: i niewyjaśniona zbrodnia, i samotny zamek, w którym straszy, a także wątek spirytystyczny i homoseksualny. Głównym wątkiem fabuły jest zakazany związek między panną z dobrego domu Mają Ochołowską a trenerem tenisa Marianem Leszczukiem. Ich romans rozwijający się w cieniu starego zamku, zamieszkałego przez oszalałego księcia, doprowadzi do ujawnienia pilnie strzeżonych tajemnic? Ironiczno-groteskowy smak powieści świetnie wyczuł i przełożył na teatralny język Krzysztof Garbaczewski, reżyser wałbrzyskiej inscenizacji Opętanych. Garbaczewski nie boi się prześmiewczego tonu Gombrowicza: umie go podkreślić. Wprawnie prowadzi akcję sceniczną, pozwalając jednocześnie w pełni wybrzmieć absurdalnym frazom Gombrowicza. Ma świadomość faktu, że dokonywana dziś adaptacja "Opętanych" musi posługiwać się współczesnym językiem teatralnym, inaczej zabrzmi anachronicznie. Na scenie pojawiają się więc kicz, parodia, groteska, spiętrzenia absurdalnych pomysłów. Odpowiada im w pełni nowoczesna scenografia, której elementami są pralka, telewizor czy kamera wideo. Spektakl Krzysztofa Garbaczewskiego to doskonała rozrywka, skutecznie oswajająca wprowadzone przez gotycką stylizację powieści mroczne strony ludzkiej natury.