Giaffer miał trzech synów, których wyprawił w podróż poza swe królestwo. Ledwie bracia przekroczyli granicę, dostrzegli dziwne ślady, które doprowadziły ich do wniosku, że drogą przejeżdżał kulawy, ślepy na jedno oko, pozbawiony jednego zęba wielbłąd, który na swoim grzbiecie dźwigał ciężarną kobietę, zaś na bokach - masło po jednej stronie, a miód po drugiej. Gdy wędrowcy opowiedzieli o swych spostrzeżeniach napotkanemu przypadkiem kupcowi, ten oskarżył ich o kradzież wielbłąda i doprowadził przed oblicze cesarza Bahrama. Cesarz zapytał braci, jak zdołali dać tak precyzyjny opis zwierzęcia, którego ponoć w ogóle nie widzieli. Odpowiedź była następująca: wielbłąd musiał być ślepy na jedno oko, bo jadł trawę tylko z tej strony drogi, po której była ona mniej zielona. W wyjedzonej trawie pozostały regularne kępki, które sugerowały, że wielbłąd nie miał jednego zęba. Na drodze były ślady tylko trzech kopyt - czwarte zwierzę najwyraźniej ciągnęło za sobą. Po jednej stronie drogi chodziły mrówki, które uwielbiają rozpuszczone masło, po drugiej muchy zlatywały się do resztek miodu; zaś odcisk stopy i dłoni wskazywał, że z wielbłąda na chwilę zeszła kobieta, która najwyraźniej była w ciąży, skoro musiała podpierać się ręką. W tym momencie do sali tronowej Bahrama wszedł nieznany wędrowiec, informując zebranych, że właśnie odnalazł zagubionego wielbłąda. Niezwykły przypadek - serendipity Osiemnastowieczny brytyjski polityk Horace Walpole uważał się za osobę obdarzoną szczególną zdolnością: znajdowania tego, co było mu potrzebne, dokładnie wtedy, gdy potrzeba ta się pojawiała. Zdolność tę w liście do swego przyjaciela Horece’a Manna określił mianem serendipity, nawiązując do historii opisanej przez Tramezzino. Serendipity nie jest zwykłym przypadkiem: to raczej połączenie zdolności do wnikliwej obserwacji i zbiegów okoliczności. Skąd jednak bierze się umiejętność dostrzegania tego, co jest nam potrzebne? Wielki dwudziestowieczny filozof Karl Popper zwykł zaczynać swe wykłady z metodologii nauk, dając studentom proste polecenie: "Obserwujcie!" Po kilku minutach zbierał relacje z tych obserwacji i nieodmiennie okazywało się, że niemal każdy student relacjonował coś innego: zachowanie Poppera, miny innych obecnych, zdarzenia, które dostrzec można było za oknem, itd. Ten prosty eksperyment pokazuje, że nie istnieje coś takiego, jak "czysta obserwacja“. Jeśli nie mamy odpowiedniej wiedzy, a nasze wysiłki poznawcze nie są ukierunkowane na jakąś, choćby wstępną, hipotezą, największe zbiegi okoliczności na nic się zdadzą: rewolucyjne obserwacje przemkną nam koło nosa. Przypadek Fleminga À propos nosa. W 1928 r. Alexander Fleming odkrył penicylinę, bo zauważył, że przypadkowo rozwijająca się pleśń zabija bakterie. Był jednak dobrze przygotowany na to okrycie. Kilka lat wcześniej zaobserwował, jak kapiący mu z nosa katar spadał na badane przez niego kolonie bakterii i tworzył pierścień, w którym bakterie się nie rozwijały. Następnie ustalił, że w śluzie z nosa występuje lizyzyna, enzym powodujący rozpad błony bakteryjnej. Gdyby zatem działanie pleśni na bakterie dostrzegł ktoś inny, pewnie w ogólne by się tym zdarzeniem nie zainteresował. Mówiąc ogólniej: odkrycia naukowe, nawet te, które wydają się całkiem przypadkowe, nie dzieją się w próżni. Nauka to długi, splątany ciąg pytań i odpowiedzi, problemów i lepszych lub gorszych sposobów ich rozwiązania. W tej skomplikowanej sieci jest miejsce na przypadek - ale jest to miejsce wyznaczone tym, co wiemy, i tym, na co kierujemy swą uwagę. Na przypadki w nauce musimy być świetnie przygotowani - inaczej się nie wydarzą. W czwartek w trakcie Copernicus Festival o godz. 19:00 w Muzeum Narodowym w Krakowie (Al. 3 Maja 1) prof. Jean-Pierre Lasota wygłosi wykład pt. "Przypadki chodzą po fizykach". Autor jest profesorem nauk prawnych, filozofem i kognitywistą, prodziekanem Wydziału Prawa i Administracji UJ oraz członkiem Centrum Kopernika. Autor wielu książek, m.in. "Myślenie. Podręcznik użytkownika" (CCPress 2016). Bartosz Brożek