35. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych trwa w Gdyni od poniedziałku, zakończy się w sobotę. W ocenie krytyków filmowych, poziom konkursu głównego - na półmetku festiwalu - jest niższy niż w roku ubiegłym. Krytycy, wybierając spośród filmów, które dotąd obejrzeli w tegorocznym konkursie, wysokie oceny przyznają m.in. "Matce Teresie od kotów" Pawła Sali i "Joannie" Feliksa Falka. Chwalona jest aktorka Urszula Grabowska, która zagrała w "Joannie" główną rolę. - W ubiegłym roku było wiadomo, że ostateczna rywalizacja o główną nagrodę rozegra się w Gdyni między dwoma, może trzema filmami. W tym roku, jak dotąd, jest inaczej. Ja osobiście nie widzę żadnego filmu, który zasłużyłby aż na główną nagrodę. Oczywiście nie obejrzeliśmy jeszcze wszystkich. Rozmawiamy na półmetku festiwalu - zaznaczył Michał Chaciński z TVP Kultura. -Z ogromną przykrością muszę powiedzieć, że optymistyczne zapowiedzi dotyczące tegorocznego festiwalu jeszcze się nie sprawdziły. W roku ubiegłym mieliśmy w Gdyni sporą liczbę dobrych filmów i dwie produkcje naprawdę bardzo dobre - myślę o "Rewersie" i "Domu złym" - powiedział krytyk. Chaciński przyznał, że w tegorocznym konkursie głównym nie dostrzegł "żadnego filmu kompletnego, w przypadku którego nie miałby wątpliwości co do scenariusza lub tego, jak ten film został poprowadzony, o czym właściwie opowiada". - Można odnieść wrażenie, że scenariusze konkursowych filmów zostały zbyt szybko skierowane do produkcji - ocenił. Najciekawszy jak dotąd tytuł w konkursie głównym to, jego zdaniem, "Matka Teresa od kotów", debiutancki film Pawła Sali - mroczny dramat psychologiczny o dwóch braciach, 12-latku i 22-latku, którzy zamordowali własną matkę. - Mimo że ten film mi się podobał, on także, w mojej ocenie, nie jest kompletny - zaznaczył Chaciński. - Scenarzysta i reżyser w jednej osobie, Paweł Sala, ma dokładną świadomość tego, jak film rozpocząć i jak dalej go rozwijać. Sala zdaje sobie sprawę, że ta historia może mieć wiele zakończeń. I postanawia nie wybierać żadnego, niczego nie sugerować. "Urywa" film, nim w ogóle dochodzimy do zakończenia - opowiadał Chaciński w rozmowie z PAP. - Pierwszy akt tej historii jest wciągający, drugi - bardzo intrygujący, a trzeciego - nie ma. Niech widz sam dopisze sobie trzeci akt, zdaje się myśleć twórca filmu. Taki zamiar reżysera i scenarzysty jest umiarkowanie pomysłowy. Niedawanie zakończenia to ucieczka, wykręcenie się filmowca z pewnego obowiązku - uważa krytyk. - W zeszłym roku fala była wznosząca. W tym jest opadająca. Miejmy nadzieję, że za rok będzie lepiej - tak Chaciński podsumowuje swoje pierwsze wrażenia z festiwalu. Janusz Wróblewski z "Polityki" zastrzegł z kolei: "Jesteśmy jeszcze przed wieloma ważnymi pokazami". - Oceniając pierwszą połowę festiwalu, nasuwa się jednak myśl, że on lekko rozczarowuje w porównaniu z rokiem ubiegłym - powiedział. Mimo to, Wróblewski dostrzegł już kilka tytułów, które jego zdaniem zasługują na pochwały. - Bardzo ciekawym projektem jest "Matka Teresa od kotów" Pawła Sali. Debiut udany, zasługujący na uwagę. Myślę, że jury to dostrzeże - uznał w rozmowie z PAP Wróblewski. - Ciekawym filmem jest też "Joanna" Feliksa Falka, cofająca nas do czasów II wojny światowej i relacji polsko-żydowskich - dodał Wróblewski. Jak ocenił, w filmie Falka - opowieści o młodej kobiecie, która opiekuje się opuszczoną kilkuletnią Żydówką - "historia żydowskiego dziecka została opowiedziana w sposób wzruszający, w bardzo kameralnej formie". - Ten film działa na emocje - uważa Wróblewski. Jak ocenił, znakomicie zagrała w "Joannie" Urszula Grabowska, odtwórczyni głównej roli. - Grabowska zaprezentowała się jako "aktorka rasowa", udowodniła, że zasługuje, by grać postaci pierwszoplanowe. Wykreowała rolę pełnowymiarową, dramatyczną. Spisała się znakomicie, stworzyła znakomitą kreację aktorską - powiedział krytyk. Zdaniem Wróblewskiego, w gronie operatorów zdecydowanie wyróżnił się Arthur Reinhart, autor zdjęć do dwóch filmów w konkursie głównym - "Wenecji" Jana Jakuba Kolskiego i "Jutro będzie lepiej" Doroty Kędzierzawskiej. - Reinhart to operator o wielkim talencie. Zdjęcia są wspaniałej jakości- uważa Wróblewski. Krytyk filmowy Andrzej Bukowiecki zastrzegł w rozmowie z PAP, że filmy "naprawdę znakomite" pojawiają się w Polsce "raz na kilka lat, a nie rok po roku". - Przyjechaliśmy tutaj, po doświadczeniach z zeszłego roku, z bardzo pozytywnym nastawieniem. Ubiegłoroczny festiwal przyniósł świetne filmy, na przykład "Rewers", "Wszystko, co kocham". Dlatego wielu z nas przypuszczało, że pewnie w tym roku musi być tak samo. Okazało się, że wcale nie musi - powiedział Bukowiecki. - Jaki jest ten rok, zastrzegając, że rozmawiamy na półmetku? Nie jest oszałamiający. Nie pokazano tu jeszcze dzieła, które powaliłoby krytyków na kolana - uważa Bukowiecki. - Wśród filmów konkursowych są dwa takie, które ja zdecydowanie odrzuciłbym z tej rywalizacji. Nie chciałbym jednak podawać ich tytułów. Mam taki zwyczaj dziennikarski, że póki filmy nie miały ogólnopolskiej premiery, nie chcę ostro ich krytykować - powiedział. Jednocześnie Bukowiecki przyznał, że dostrzegł w "tym konkursie kilka produkcji dobrych, a nawet bardzo dobrych". - Choć gdy patrzy się na każdy z tych filmów, ma się wrażenie, że - mimo wszystko - coś w nich zostało niedopracowane. I że te filmy mogłyby być jeszcze lepsze, nawet znakomite - a zatrzymały się na poziomie dobrym - zaznaczył. Na wysokie oceny zasługują, zdaniem Bukowieckiego, "Wenecja", "Joanna" oraz "Erratum" Marka Lechkiego. - "Erratum' to psychologiczny film, przywodzący na myśl twórczość Antonioniego. To oczywiście nie ten sam poziom realizacji, ale klimat jest zbliżony - uważa Bukowiecki. - Dobre wrażenie zrobił też na mnie film Janusza Majewskiego "Mała matura 1947". To dobre, rzetelne kino. Twórca tego filmu pokazał proces dojrzewania pierwszego młodego powojennego pokolenia - powiedział krytyk. Zdaniem Bukowieckiego, są w "Małej maturze 1947" "prawdziwe aktorskie perełki - role Wiktora Zborowskiego i Marka Kondrata", grających nauczycieli w krakowskim gimnazjum, w którym uczą się młodzi bohaterowie filmu. Na dobrą ocenę zasługuje też "Cudowne lato" Ryszarda Brylskiego, z Heleną Sujecką i Katarzyną Figurą w obsadzie - uważa krytyk. - Parę lat temu Brylski już nas zachwycił filmem "Żurek" - przypomniał Bukowiecki. W konkursie głównym 35. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych startuje 21 tytułów. Zdobywca Złotych Lwów zostanie wyłoniony podczas sobotniej gali rozdania nagród. Będzie ona zorganizowana w nowej scenerii - nie, jak w latach poprzednich, w Teatrze Muzycznym, lecz na gdyńskiej plaży, w dużej hali namiotowej. W jury konkursu głównego zasiadają: reżyserzy Andrzej Barański (przewodniczący), Xawery Żuławski, Arni Oli Asgeirsson (z Islandii), aktorka Alicja Bachleda-Curuś, scenarzysta Andrzej Bart, operator Jacek Petrycki i charakteryzator Waldemar Pokromski.