Barbara Badyra: Ze względu na zmniejszony budżet podczas tegorocznego festiwalu jest mniejsza ilość spektakli, ale równocześnie wśród nich znalazła się najdroższa z dotychczas zaproszonych produkcji, dlaczego? Jerzy Limon: Od trzech lat oczekiwaliśmy na przedstawienie Dodina (premiera 17.11.2006. przyp. red.). Jak tylko zaczął próby do Leara, to myśmy ustawili się w kolejce, no i udało się. Sprowadziliśmy rzecz nietuzinkową i wydaje mi się, że było to wielkie wydarzenie. W tym roku można było zobaczyć spektakle znanych, wybitnych reżyserów. Może podzielić się Pan własnymi wrażeniami? Ja właściwie nie powinienem mieć osobistych odczuć, ani wrażeń, bo to wprowadzałoby element bardzo subiektywny. Staramy się dobierać przedstawienia bardzo różne stylistycznie i grane w różnych konwencjach . I bogactwo festiwalu bierze się właśnie z tej różnorodności. Nie chcemy dać się wpuścić w jeden nurt, akurat modny, czy akurat taki., który się będzie wszystkim podobał. Jak coś się wszystkim podoba, to staje się biesiadne i to jest z reguły nijakie. Nieczęsto bywają angielskie zespoły, nie dzieje się tam nic ciekawego? Nie, dzieje się dużo ciekawych rzeczy, ale teatry angielskie nie są zainteresowane jeżdżeniem gdziekolwiek. W całej Anglii istnieją bodaj cztery zespoły, które jeżdżą po Anglii i czasem za granicę. Teatry angielskie funkcjonują zupełnie odmiennie od naszych. Tam nie ma teatru, który miałby stały zespół. Aktorów kontraktuje się dla danej sztuki. Są grane przez określony czas i później przedstawienia nie ma. Można wznowić je po pewnym czasie i tak się niekiedy robi, ale bardzo często z inną obsadą. Czasem może to być lepsze przedstawienie, czasem gorsze, różnie to bywa? Także z przyczyn czysto technicznych jest strasznie trudno przewidzieć, co będzie w repertuarze. I to jest jedyny powód. Natomiast mamy współpracę z uczelniami artystycznymi i sprowadzamy właśnie takie, studenckie przedstawienia. A od czasu do czasu udaje się nam sprowadzić profesjonalny teatr z Anglii. Tak samo ze Stanów Zjednoczonych już kilkakrotnie gościły u nas zespoły. Czy już dziś coś wiadomo o przyszłorocznym festiwalu? Wiem, że mamy różne oferty. Zawansowane są rozmowy z bardzo dobrym teatrem japońskim. Także może będziemy mieli trochę egzotyki. Zresztą jeden z najlepszych Learów, jaki widziałem w życiu, to był japoński, dziesięć lat temu. Być może będziemy mieli teatr z Anglii i na pewno z Ameryki. A będą nowości wśród imprez towarzyszących festiwalowi? To też zależy od budżetu. Bardzo byśmy chcieli, żeby festiwal wychodził poza Trójmiasto. Żeby niektóre przedstawienia pokazywać w większych miastach w regionie. Tylko to są koszty techniczne. Bo to nie jest tak, ze każde przedstawienie można na rynku pokazać. Przedstawienie przygotowane do przestrzeni scenicznej, wymaga sceny, muszą być światła. Trzeba mieć też cały zespół ludzi, którzy będą się tym zajmowali i to nie jest proste przedsięwzięcie. A bez zabezpieczenia finansowego, to absolutnie jest nie możliwe! Będziemy się starać o dofinansowanie z różnych źródeł. A warsztaty? No cały czas będziemy warsztaty rozwijać i urozmaicać. W przyszłym roku być może będą dramaturgiczne a na pewno poetyckie. I chcemy też rozwinąć program ?Bliżej teatru? w ramach którego przywozimy młodzież z terenu województwa pomorskiego na jeden dzień festiwalowy do Gdańska. Oni mają bardzo szczelnie wypełniony program, wieczorem oglądają przedstawienie, po odwozimy ich do domu i to wszystko za darmo. A kiedy zacznie się budowa teatru elżbietańskiego? Jak tylko uporamy się ze wszystkimi problemami natury technicznej i finanse zabezpieczymy. W tej chwili kończmy przygotowywanie dokumentacji technicznej. Jest to bardzo pracochłonne i dużo kosztuje. Mam nadzieję, że jesienią złożymy wniosek o pozwolenie na budowę. A jak je dostaniemy, to możemy składać wniosek o dofinansowanie z funduszy europejskich. Pan marszałek liczy na to, że pod koniec przyszłego roku ruszymy. Także proszę trzymać kciuki, bo jesteśmy festiwalem bezdomnym, chyba jedynym. Szczególnie, że coraz częściej na festiwalu pojawiają się teatry grające w konwencji teatru elżbietańskiego, więc bardzo ciekawie by to wyglądało? No na pewno. Od razu tu powiem, że nasz teatr będzie wyposażony w trzy rodzaje sceny, scena włoska też będzie. Bo inaczej nie pomieścilibyśmy teatrów. Większość spektakli przygotowywana jest bowiem dla sceny włoskiej, pudełkowej. A nasz teatr musi się też utrzymać. Dziękuję bardzo za rozmowę Z Jerzym Limonem rozmawiała Barbara Badyra