Jak zaznaczył, wiadomość o śmierci artysty była niespodziewana, bo niedawno otwierano jego wielką wystawę na Polu Cudów w Pizie, nieopodal Katedry i Krzywej Wieży. - Ta wystawa okazuje się takim jego "łabędzim śpiewem" - ocenił Dźwigaj. Jak przypomniał, Mitoraj był związany z Krakowem, w tym mieście studiował, a w 2003 roku miał tam wielką wystawę. Na Rynku Głównym obok Wieży Ratuszowej znajduje się jedna z jego monumentalnych rzeźb "Eros Bendato", inne zdobią plac przed Operą Krakowską i dziedziniec Wydziału Historycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. - W Krakowie studiował na wydziale malarstwa, ale często się zdarza, że malarze przechodzą jak gdyby pewną metamorfozę i zaczynają działać w przestrzeni - mówił rzeźbiarz. - W przypadku Igora Mitoraja stała się nieprawdopodobna rzecz, że ten człowiek zawojował cały świat w sensie pozytywnym i wniósł coś niesłychanie wartościowego w rzeźbę współczesną: tradycję, kulturę i estetykę Morza Śródziemnego, z której wyrośliśmy, w której żyjemy - dodał. Jak zaznaczył, "estetyka piękna Mitoraja obroniła się przed estetyką sztuki XX wieku, która jest estetyką jakiegoś pogromu, jakiejś destrukcji". - On potrafił się temu przeciwstawić i poprzez swoją twórczość pokazać, że w dalszym ciągu piękno ma sens. To będzie dopiero doceniane za jakiś czas - mówił. Dźwigaj ocenił, że Mitoraj był "człowiekiem bardzo łagodnym, zdystansowanym, nawet wycofanym". - On nie był aktorem. Wielu artystów plastyków w tej chwili chce być aktorami, stąd ich happeningi. Jego aktorstwem była rzeźba, która sama mówiła za niego, a on osobiście był bardzo skromnym człowiekiem, nawet powiedziałbym chodzącym cieniem, pomimo jego sławy - mówił. - Jako osobowość artystyczna on zawsze był gdzieś w drugim szeregu, natomiast jego twórczość wyprzedała go - dodał Dźwigaj.