Plany ponownej inscenizacji socrealistycznego "produkcyjniaka" - po ponad pięćdziesięciu latach - podzieliły krytyków i wielbicieli teatru. Czy warto wracać do niechlubnej stalinowskiej przeszłości i ówczesnych dzieł sztuki? Jakie znaczenie mogą mieć dla nas wydobyte z obszarów niepamięci artefakty, w których niejednokrotnie ideologia dominuje nad wartością artystyczną? Brzyk, inscenizując sztukę, poszukuje odpowiedzi właśnie na te pytania, dzięki czemu banalna opowieść o tytułowej brygadzie fabryki silników i jej codziennych zmaganiach o większą wydajność przeradza się w historię łódzkiego Teatru Nowego, gdzie 12 listopada 1949 roku odbyła się polska premiera Brygady. Było to przedstawienie przełomowe: inauguracja łódzkiej sceny, a zarazem wprowadzenie do polskiego teatru sztuki socrealistycznej, mającej podpatrywać życie robotników i ukazywać je na scenie. Autorami ówczesnej inscenizacji i jej opracowania dramaturgicznego byli zbuntowani uczniowie Leona Schillera, aktywnie walczący o nową prawdę w teatrze: Janusz Warmiński i późniejszy dyrektor tej sceny - Kazimierz Dejmek. Do tamtej premiery i jej założeń artystycznych (reżyseria zespołowa, podglądanie pracy robotników jako element aktorskiego budowania roli, wprowadzenie na scenę prawdziwych szlifierek jako scenografii) wyraźnie nawiązuje nowa inscenizacja. Spektakl Brzyka jest próbą spotkania z wcześniejszym, mitycznym już, przedstawieniem. Na scenę wracają umarli twórcy dawnej Brygady. Archiwalne fotografie ówczesnych aktorów towarzyszą współczesnym artystom na scenie. Mistrzem ceremonii, wywołującym duchy teatru, który minął, jest robotnik Zachora - postać pominięta w prapremierowej, Dejmkowskiej inscenizacji? Doskonale balansujący między groteską, sentymentalizmem a powagą spektakl i dyskusje, które sprowokował, udowodniły, jak silne emocje może nadal budzić w nas sztuka odwołująca się do martwej estetyki socrealizmu. "Przedstawienie Brzyka, pierwsza premiera pod wodzą nowego dyrektora Zbigniewa Brzozy, jest jednocześnie hołdem złożonym Dejmkowi i reprezentowanej przez niego najlepszej tradycji Teatru Nowego oraz marzeniem o teatrze jako zgodnym, współdziałającym w imię wspólnego celu kolektywie. Marzeniem, które się w tym spektaklu spełniło". Aneta Kyzioł, "Polityka" 29.11.2009, nr 48.