Ustawianie właściwej godziny zaczęło się z samego rana. - Wskazówki zatrzymały się na 12.00, musimy je więc przestawić o dziesięć godzin - wyjaśnił Zdzisław Szymański, który od ponad 30 lat opiekuje się zegarem na wieży toruńskiego ratusza. W domowych zegarach to trwa chwilę, tutaj co najmniej kilkadziesiąt minut. Sam mechanizm wymaga remontu. Nic dziwnego: liczy sobie już ponad sto lat. Ile dokładnie nie wiadomo, nigdzie nie ma bowiem wybitych czy wyrytych dat. Napisy wyryte w blasze miedzianej oraz warstwie złota świadczą o wykonaniu w 1897 roku nowych elementów. To jedyne świadectwo. - Wszędzie robią się już luzy, tu i ówdzie można zapałkę włożyć - zauważa Szymański. Podobnych zegarów zostało już niewiele. Większość z nich skończyła na złomie i została przetopiona na inne cele. - Takie mechanizmy były najczęściej wyrzucane i w ich miejsce montowano elektryczne - mówi konserwator, Wojciech Zieliński.- Dla kogoś, kto chodzi ulicą to nie ma znaczenia, ale zegar musi mieć duszę! A to jest jego dusza. To piękny mechanizm, trzeba o niego dbać.Zegarmistrzowie z niepokojem śledzą prognozy pogody. Możliwe, że w weekend mechanizm znów stanie. Fizyki i chemii pan nie oszuka - wzdycha Zieliński. Przychodzi -25 i cześć, nie ma na co liczyć, smary gęstnieją. Zupełnie jak z silnikiem. Tyle, że z samochodu można zabrać akumulator do domu, a zegara nie ma jak. Średnica tarczy zegara na toruńskim ratuszu wynosi 3,5 metra. Duża wskazówka mierzy ponad 2 metry. Cyfry i obręcze są wykonane z brązu i pokryte 24 karatowym złotem.