- Opozycja na Kubie jest obecnie silna - powiedział senator Jan Rulewski, pierwszy lider bydgoskiej "S", który był pomysłodawcą ekspozycji. Według niego, ludzie na Kubie wiedzą, że za swą działalność mogą trafić do więzienia i na 25 lat, a mimo to się decydują na opór. Oznacza to, że "ich wiara w to, co robią jest pełna i głęboka" - podkreślił. Parlamentarzysta przypomniał wezwanie prezydenta Bronisława Komorowskiego: "Bądźmy solidarni z Kubą!". - Niech każdy pisze w ramach tego własny scenariusz. Na przykład piszmy listy do Fidela Castro: panie Castro, pański czas się skończył - pozwól pan żyć ludziom w godności i wolności - mówił Rulewski. Mieszkańcy Kuby potrzebują tego, co tamtejszy reżim uważa za zagrożenie dla swej władzy i konfiskuje obywatelom: komputerów i literatury, prezentującej światopogląd odmienny od narzucanego przez państwo. - Przede wszystkim ważna jest jednak zwykła pomoc humanitarna. Najpopularniejszą książką na Kubie jest książeczka żywnościowa - zbiór kartek na wszystko, co konieczne do życia, przy którym nasze kartki żywnościowe z lat 80. wyglądają jak krótki rozdział wyrwany z tej grubej "powieści" - zaznaczył Rulewski. Otwarta w piątek wystawa składa się z wielkoformatowych fotogramów obrazujących codzienne życie na Kubie. Pokazane są miejsca i sytuacje nieprzypominające widoków znanych z turystycznych folderów, ale nędzę codziennego życia i popadające w ruinę miasta. Podczas wernisażu zaprezentowano również film dokumentalny o współczesnej Kubie, a przewodnikami po ekspozycji było kilkoro Kubańczyków, byłych więźniów politycznych na wyspie. Wystawę można zwiedzać do 2 kwietnia.