- W pierwszej kolejności staramy się udrożnić rzekę i zlikwidować podpiętrzenia wody, która rozlewa się na łąki. Na odcinku około 4 kilometrów leży około tysiąca drzew, ale może się okazać, że jest ich jeszcze więcej. W akcję zaangażowani są nasi pracownicy, strażacy i ratownicy WOPR - powiedziała Jolanta Ossowska z Nadzoru Wodnego w Mylofie, podległego Regionalnemu Zarządowi Gospodarki Wodnej w Gdański. Część drzew jest od razu wyciągana z wody, a część tylko przecinana, aby ułatwić przepływ wody. - Trudno sobie wyobrazić, jak trudna jest to praca, nie przyglądając się z bliska. W niektórych miejscach leży około 30 drzew, jedne na drugich. W wodzie można znaleźć różne przedmioty, m.in. przewody tzw. pastuchów elektrycznych, które spłynęły z łąk - zaznaczyła Ossowska. Prace związane z udrażnianiem Wdy potrwają mniej więcej do końca tygodnia. Później trzeba będzie usunąć wszystkie drzewa z koryta rzeki. Wyłączony z ruchu turystycznego odcinek Wdy cieszył się dużą popularnością. W ostatnie weekendy rzeką do Tlenia dopływało około 500 uczestników spływów i indywidualnych kajakarzy, a w zwykłe dni - po kilkudziesięciu. Obecnie ruch turystyczny zamarł. W środę w stanicy wodnej w Tleniu, dysponującej domkami kempingowymi, polem namiotowym i stanowiskami karawaningowymi było zaledwie kilku turystów.