Minister Środowiska Antoni Tokarczuk potwierdza informacje o tym, że specjalny zespół ekspertów uznał budowę nowego stopnia wodnego na Wiśle za najlepsze rozwiązanie. Włocławska tama jest zagrożona, bo zaprojektowano ją jako część całej kaskady, która nigdy nie powstała. Zapora jest cały czas podmywana i może nie wytrzymać naporu wody. Eksperci oceniają, że rozmiary katastrofy byłyby niewyobrażalne. Masy wody zalałyby wiele miejscowości poniżej zapory, w pierwszej fali powodziowej mogłoby zginąć nawet 2 tysiące ludzi. Specjaliści mówią, że tama we Włocławku może przetrzymać jeszcze 9 lat, ale budowę w Nieszawie trzeba rozpocząć jak najszybciej. Koszty inwestycji są olbrzymie: co najmniej miliard złotych, jednak 80 procent tej sumy pokryją firmy prywatne, które będą potem zarabiać na planowanej tam także budowie elektrowni wodnej. Przeciwko budowie protestują ekolodzy, którzy twierdzą, że ten pomysł nie rozwiąże problemu Włocławka. Na dodatek zniszczy naturalne środowisko doliny Wisły.