Firma Ribera del Tinto zmuszała zatrudnionych Polaków do pracy bez przerw. Gdy robotnicy chcieli wracać do kraju, zabierano im wszystkie dokumenty - wspomina bydgoszczanka, która zbierała borówki z Huelvie. W kwietniu WUP wysłał do Hiszpanii dwie kontrolerki. Maria Bednarek i Anna Mychlewicz odwiedziły plantacje truskawek i borówek w prowincji Huelva. - Zarzuty potwierdziły się - mówi Mychlewicz. - Z firmą Ribera del Tinto nie podejmiemy już współpracy - deklaruje. Urząd w wysyłaniu mieszkańców Kujawsko-Pomorskiego do pracy na Półwyspie Iberyjskim współpracuje ze stowarzyszeniami pracodawców-rolników Freshuelva. To ono kieruje Polaków do konkretnych pracodawców - podaje gazeta.pl. - Zawsze sprawdzamy, czy są to firmy legalnie działające, czy gwarantują w umowie odpowiednie warunki socjalne - twierdzi Mychlewicz. - Jednak by dowiedzieć się, czy pracodawca rzeczywiście jest uczciwy i wywiązuje się z obietnic, trzeba pojechać na miejsce. Trudno inaczej dociec prawdy. Mogą oferować niski standard, ale są pewne normy, których muszą przestrzegać. Po otwarciu granic, oferty pracy nie są kontrolowane przez ministerstwo. To zadanie pośrednika pracy. Stąd pojawiają się problemy, jak głośna ostatnio sprawa Agro Visbek. Sprawdziliśmy: my na szczęście z tą firmą nie współpracujemy. Nie mamy żadnych ofert od niej. Kontrolerki WUP zbadały też warunki pracy i zamieszkania polskich pracowników w innych rolniczych firmach w Hiszpanii. - Najlepsze warunki zapewniła Dittmeyer Agricola, która zatrudnia 25 mieszkańców naszego regionu na plantacji borówek - opowiada Mychlewicz. - Mieszkają w znakomicie wyposażonych domach letniskowych nad Atlantykiem, ich sypialnie są trzyosobowe i sześcioosobowe, mogą korzystać z basenów kąpielowych, na plantację pracodawca zawozi ich autobusami na swój koszt. Pośredniak wysyła pracowników do Hiszpanii od 2003 r. Na tamtejszych plantacjach pracowało już prawie 4 tys. osób z naszego regionu. Nie wszyscy wrócili zadowoleni. W ubiegłym roku niektórzy skarżyli się na złe traktowanie przez hiszpańskich szefów. Zarzucali im tragiczne warunki mieszkaniowe i brak legalnych umów o pracę. Wtedy WUP podczas kontroli nie wykrył żadnych nieprawidłowości - podaje gazeta.pl.