Jak poinformowano w prowadzącej sprawę Prokuraturze Rejonowej w Elblągu, postępowanie zostało umorzone z powodu braku jakichkolwiek dowodów świadczących o domniemanym przewinieniu policjanta. W tej sytuacji przyjęto za wiarygodną jego wersję wydarzeń. - Funkcjonariusz, od chwili wszczęcia przeciwko niemu dochodzenia był zawieszony w czynnościach służbowych i otrzymywał jedynie połowę wynagrodzenia. Decyzja prokuratury pozwoliła na przywrócenie go do służby - powiedziała Monika Chlebicz, rzeczniczka kujawsko-pomorskiej policji. 32-letni policjant, w połowie lutego zatrzymał w Toruniu 71-letnią Wandę D., gdy ta wjechała swoim samochodem na pas przeznaczony dla autobusów, by ominąć korek na drodze. Kobieta, po telefonicznej konsultacji z córką, uznała swe przewinienie i zgodziła się przyjąć zaproponowany mandat w wysokości 100 zł i 5 punktów karnych. Kilka godzin później złożyła oficjalną skargę, iż zatrzymujący ją policjant wystawił mandat kredytowy, ale jednocześnie przyjął od niej 100 zł na jego pokrycie. Od kilku lat przepisy zabraniają policji przyjmowania gotówki za nakładane mandaty. Taka możliwość istnieje tylko w stosunku do cudzoziemców i osób bez stałego miejsca zameldowania. Funkcjonariusz od początku utrzymywał, że żadnych pieniędzy nie przyjął i podkreślał, że zatrzymana kobieta chciała uniknąć kary, powołując się na krewnych w prokuraturze. Tę wersję potwierdziło badanie wariografem, któremu dobrowolnie poddał się policjant. Andrzej R. został jednak niemal natychmiast zatrzymany i trafił do aresztu, by nie mógł ustalać zeznań ze swym partnerem z patrolu. Areszt wobec policjanta został kilkanaście godzin później uchylony, po skardze skierowanej przez niego do sądu. W toruńskiej prokuraturze, zajmującej się początkowo sprawą domniemanego oszustwa, pracuje córka ukaranej kobiety i to z nią Wanda D. konsultowała, czy przyjąć mandat. Ta sytuacja podważyła wiarygodność działań podjętych w toku śledztwa i ostateczne przekazanie dochodzenia prokuratorom z Elbląga.