TW na uniwersytecie
Profesor Jerzy Śliwowski, nieżyjący już naukowiec z UMK w Toruniu, patron jednej z sal na uniwersytecie, okazał się być tajnym współpracownikiem SB, donoszącym na kolegów z uczelni.
Choć o agencie donoszącym na prof. Stanisława Salmonowicza mówiono od dawna, on sam nie zdradzał personaliów TW. Zrobił to, gdy podejrzenia padły na innych, niewinnych naukowców - informują "Nowości".
"Chodziło dokładnie o Władysława Bojarskiego, wielkiego człowieka. W sytuacji, gdy dobre imię niewinnej osoby było zagrożone, zdecydowałem się ujawnić prawdę" - mówi Salmonowicz.
Dziekan wydziału prawa, profesor Zbigniew Witkowski, przyznaje, że publiczne ujawnienie personaliów tajnego współpracownika o pseudonimie Casus było spowodowane właśnie krążącymi plotkami, jakoby agentem był któryś z innych wielkich naukowców.
"Uznaliśmy, że w tej sytuacji nie można zwlekać" - zapewnia profesor Witkowski. "Z głębokim żalem przekazaliśmy tę informację kolegom. Profesor Jerzy Śliwowski był wielkim autorytetem nie tylko naukowym. Doszło więc do dramatycznej sytuacji, w której musimy przewartościować nasze spojrzenie na historię uczelni. Spojrzeć na nią bardziej krytycznie. To jakiś rodzaj czyśćca, ale skoro takie są fakty, musimy wspólnie przez ten czyściec przejść" - mówi Witkowski.
Dziekan zapewnia, że gdyby pięć lat temu znano wszystkie szczegóły z przeszłości profesora Śliwowskiego, nie zawisłaby tablica mu poświęcona, a audytorium nie nosiłoby jego imienia. Pytanie, co zrobić z istniejącą tablicą, Witkowski pozostawia na razie otwarte. "Nie zamierzamy działać pochopnie, tu trzeba spokoju i rozwagi" - podkreśla, ale zarazem nie wyklucza, że tablica będzie musiała zniknąć.
INTERIA/Nowości